sobota, 27 sierpnia 2011

Wilcza przeprawa - 2002


***

teraz
rozbiję nasze
dwadzieściacztery godziny
na niemoc i ciszę

***

byliśmy senni
bo jakby ze snu
spłynęły nasze ścieżki w jeden potok

kolor ich taki sam zielony
płyną wartko i godzą
w swoje dotychczasowe zasady

***

chociaż
żadna ze mnie
Camille
wyrzeźbiłam cię
całkiem dokładnie

to zastanawiające
że powstałeś z wieży atramentu
i delikatnej tkaniny myśli

a twoje pocałunki rozgrzewają
białe marmury

więc sprawny ze mnie demiurg

i moje słowo
stało się ciałem


***

o tylu tylu rzeczach
rozwodzić się można

o rusztowaniach
na których wznosimy
całą naszą jaźń
a co zostaje
w gruncie nieopisanym
i co z niego
nie chce
         lub
         nie potrafi wyrosnąć

o ludziach
którzy byli jak cement
między miesiącami
         i wschodem słońca
dzięki nim piszemy dobre
         lub tylko
         kiepskie wiersze

o miejscach
rzeczach ulubionych
jakbyśmy z nich
mapę i historię z przed-
         mogli
         lub tylko
         mieli nadzieję
         ułożyć

o tobie
         i o mnie
i nie pytać
gdzie byłeś
         gdzie byłaś
kiedy oddychaliśmy
różną przestrzenią hiperboli





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz