niedziela, 3 lutego 2019

Zasypianie Lwa

Wieczorny ambient.
Pralka świruje na tanim prądzie, stukot blaszany guzikami o bęben.
Pies poszczekuje po sąsiedzku, urwany z całodziennej uwięzi, dla niego szczęście, dla mnie cicha męka.
Budzik Made in China cyka miękko, plastikowo. z akcentem na raz, czasem mu się miesza.
Artysta własny wyciąga z metali ciężkich brzmienia spójne ze wszechświatem zwykłą kauczukową kulką.
Zza ściany pochrap wstępujący, za chwilę pauza.
Obok ty, niechętnie rozstajesz się z dniem, szmer skóry w pościeli, pociągnięcia smoczka. Wreszcie miarowy oddech mlecznej zachrypniętej śpiączki.
W uszach odwieczne wysokie c.
Prawie kichnięcie, co głucho rozeszło się po twarzy i okropnie ją przy tym zmierzwiło.
Szum w głowie z tęsknoty za synem, wszystko rozumiejące westchnienie, jedno kap.
Jeszcze pies trącił miskę.
Jeszcze wstawiasz herbatę.
Jeszcze zaburczało mi w brzuchu.