sobota, 7 października 2017

Duszenie tygrysa

***
zawstydza mnie krew
co tętni w uszach
przerywam swój jęk
na chwilę przed
tamuję falę
duszę tygrysa
poduszką śmierdzącą naftaliną
--
śmiertelna cisza

Mieszkanie wynajmę

***

Mieszkam w sobie
Tuż za rogiem z dziennych świateł
Widzę siebie kątem oka
Jak przemykam
Chcę zapytać
Co u ciebie? Kiedy znowu?
Chcę zaptać
Co u ciebie? Wtedy znikam.

      Kto cię całuje
      Kto dotyka
      Kto mówi "kocham"
      Kto oddycha
      szybciej i mocniej
      Kiedy znikam?


Ostatnio namacalnie funkcjonowałam w dwóch czasoprzestrzeniach. Tej jednej "tu" i drugiej na ekranie "tam" w filmie "Obcy na mojej kanapie" w reż. G.Brzozowskiego, który powstawał 7 lat temu. Boże, tak dawno!
Tytuł filmu Grzegorza nawiązuje do couchsurfingu, do sytuacji, kiedy "obcy" zajmuje na chwilę miejsce na rzeczonej kanapie, przynosi ze sobą kawałek swojego świata, swoich spraw. Pojawia się na krótko, bardzo krótko, bo czym jest te 24 godziny pod wspólnym dachem - co może się wydarzyć?
Film wygrał już Srebrnego Lajkonika na Krakowskim Festiwalu Filmowym 2017. Polecam :)




fot.E.G.


niedziela, 7 maja 2017

Związki roślinne

Pojechaliśmy kopać grządki i podśmiewali się z nas, że jeszcze za to płacimy. A własna rola stoi (właściwie leży) i sobie rośnie jak chce...
Do Biotpu Lechnica pojechaliśmy po inspirację i dostaliśmy ją w ogromnych ilościach. Gospodarze, Anna i Marek, to ludzie renesansu, zajmują się nauką, sztuką, promują permakulturę, tworząc wokół siebie atmosferę zaangażowanej i świadomej pracy nad sobą i pracy z naturą.
Rozmowy i przemyślenia toczyły się o tak wielu sprawach, że wymienię tylko parę tematów - ale takich, które u nas zasiały się między zwojami i kiełkują teraz powoli...
Człowiek - rośliny: to relacja, której można, jak zawsze, poświęcić czasu mało, dużo lub wcale i odpowiednio do uwagi oczekiwać rezultatów. Rośliny mogą nas wesprzeć - choć my tak słabo, jako gatunek, wspieramy rośliny... - na trzech poziomach (które od razu skojarzyły mi się z psychologią procesu* i trzema poziomami "bycia"). Funkcjonalnie (w rzeczywistości uzgodnionej) wspierają nas w chorobie, przydają się w kuchni, leczą czy podtrzymują dobre zdrowie. Na poziomie emocji (poziom snu) po prostu mogą nam się podobać, możemy lubić ich smak, zapach, lubić mieć je pod ręką - albo nie lubić i nie chcieć na nie patrzeć. A może babcia dodawała jakieś zioło do dań i to pamiętamy, a może przed domem rosła u nas lipa i przyciągała miodne pszczoły, a może wysmagał ktoś nas pokrzywą po łydkach... Trzeci poziom, intuicji (śnienie) rozwija relację człowiek - roślina mniej dosłowną, bardziej duchową. Kiedy tę konkretną roślinę chcemy mieć przy sobie, blisko w otoczeniu, bo jest wtedy jakoś inaczej, coś się zmienia, robi się lepsze. Oprócz tego cała masa odwołań do roślin w sztuce, w architekturze, w kulturze, w codziennym języku i zachowaniu. Na ten temat napisano tomy, więc nie będę starać się wchodzić w szczegóły.
Wielowymiarowość: spotykam (nie przypadkiem) ludzi, którzy pokazują mi, że to, jak sobie wymyśliłam życie, da się spełnić. Że mogę bez poczucia winy i odrzucenia ze świata (tak, jeszcze mi na tym zależy i nie wiem, co zrobiłabym wykluczona), być sobą o kilku parach rąk, w każdej trzymając inny atrybut. Być sobą w mozaice (o, ironio!) słów, czynności, emocji, starań i poczynań. To też otwarło mi szerzej dostęp do spraw POPu* i mnie w tym procesie, w tej drodze. Ulżyło mi (trochę, jeszcze "walczę" z przekonaniami), że jedna droga do szczęścia (spełnienia, statusu, życia) nie istnieje, nawet jeśli dookoła tendencja jest do linearności i niesienia przez całe życie 8-16 tego samego znajomego tobołka.
Przeciwieństwa: od dziecka mam niewyjaśnione uczulenie na "soki traw". Co to oznacza dokładnie, nikt nie zbadał, ale sądzę, że zaczęło się od tego, jak rodzice przymuszali mnie do tych nudnych (wtedy) jak fiks zajęć w ogrodzie i na grządce... Kto by to zniósł!? Jeszcze z innymi, kiedy dobrze się bawiłam, nic nie trzeba było i samo jakoś szło... ale tak na serio? Mowy nie ma. Uciekałam, jak tylko mogłam, do świata fantazji, książek, przed rozstrojone pianino i na huśtawkę. Tajemnicę ucina uderzenie sterydami po skórze, ale dalej nie wyjaśnia przyczyny. Trzeba to będzie rozwikłać. A przeciwieństwa - bo przecież mnie do roślin ciągnie, nawet rosną i kwitną w moim otoczeniu... Może teraz, nieprzymuszana, odkryję podwójny sygnał (sic!) i uczulenie sobie pójdzie...

Nowe Doświadczenia znajdują odzwierciedlenie w pracy twórczej Pawła




















poniedziałek, 10 kwietnia 2017

W Radio Wnet

Nowa działalność :)
Na antenie internetowego Radia Wnet w towarzystwie Romka Bartkowicza opowiadam o muzyce i co się kojarzy.




Playlista:

1. Dźwięki Jowisza

2. Soundtrack „Part IV” z filmu A. Tarkowskiego Solaris (E. Artemiew,1972)

3. Druga ścieżka dźwiękowa z filmu Solaris - „Don't blow it”

4. Nagranie Agnieszki Zielińskiej (fortepian) i Pawła Nowickiego (misy tybetańskie)

5. „A new beginning” - Alex Somers

6. „A glorious dawn - Symphony of science”, Carl Sagan (ft Stephen Hawking)

7. „Koniunkcja z księżycem/słońce, ziemia, księżyc na jednej linii” - grupa Chryste Panie (jogin z gór Karakorum / śri śri Adwanta Ram-Baraga / Mao-Ta-Ma: Michał Małota, saksofon)

8. „O Ignis Spiritus”, wyk. Catherine Braslavsky - fragment opery „Orto virtutum” (Gra niebieskich sił uzdrawiających), skomponowanej przez św. Hildegardę z Bingen

9. „Heroes never die” - z albumu Aabzu - Maciej Szymczuk + Zenial (Łukasz Szałankiewicz)

10. „Spiritual Hang Music” - Arambolla

Serdecznie zapraszają:

Kasia Lewińska i Romuald Bartkowicz

piątek, 31 marca 2017

Prześlizgnięcie

Podróżuję z hukiem.
Gdy jestem tu (tam), nie wiem, że tam właśnie jestem. Wszystko i ja - w czasie teraźniejszym i dokończonym. Żyję tylko takim światem, który słyszę i widzę. Głosy dochodzą płaskie i dosadne, sięgają mojej głowy i tylko ona jest ważna. Ona ma władzę i przez nią myślę. Jest bezpiecznie (?).
Skąd wtedy wiem, że jest bezpiecznie? Drogą wi-fi dochodzą do mnie te płaskie głosy w jednym tonie. Nie wyłamuje się żaden z harmonii płaskich tonów.
Podróż zaczyna się nagle.
Nagle zmienia się "wiem" w "nie jestem pewna", nie widzę konturów, cienie zlewają rzeczy w jedno, albo światło zalewa wszystko w jedną jasność. Czuję ucisk na każdy skrawek ciała - zaczyna się od głowy, która traci władzę. Staje się kaszą i kisielem. Ciało wlecze się w kisiel za nią, jak bezwładna pacynka. Już nie ma przewodnika, lezie, jak stado błędnych owiec, becząc i drżąc.
Podróż to pokonanie granicy.
Czuję, jak na gumie przechyla się to "ja stamtąd" za granicę do "ja skądinąd". I już tej gumie nie ma końca, już mnie grawitacja "skądinąd" gnie szalenie i bez pardonu. W "skądinąd" biegun.
Jeszcze głowa myśli myślami "stamtąd" i widzi przepaść pod sobą, każe ciału drżeć coraz bardziej, może się opamięta i wróci. Nie wraca.
Podróż to inne.
Czuję, że urodziłam się przez wąskie gardło i wszystko tak cholernie boli. Jeśli świat był cieniem, teraz razi ostrym światłem. Jak tonął w jasności, przestaje odbijać się od płaszczyzn i gubi się w cieniu. Jestem wywrócona. Zmęczona tą podróżą, rozdygotana i płynę.
Poślizgnęłam się nad krawędzią.


poniedziałek, 13 marca 2017

Bezbrak

Jestem niezadowolona z siebie. Czuję, że panuje bezbrak obłędu potrzebnego, żeby żyć pełnią życia.
Czy to coś, to pasja? Zaufanie do siebie? Zaangażowanie się do cna? Nie rozrzut po ziemi, tylko rzut do celu.
Pływanie żabką po wierzchu, żeby być jednocześnie i nad i pod. I wiedzieć i czuć wodę. Wkurza mnie to.
Nie chcę się topić, ale może trzeba?

sobota, 11 marca 2017

Kosmos to porządek

Porządek, spokój, oddalenie i perspektywa. Samotność, odwaga, zatopione dźwięki.
Odczuwam dużą potrzebę kosmosu. Czytam o nim, słucham go, maluję.
Kosmos to porządek - wydaje się, jakby gwiazdy, planety, asteroidy, czarne dziury, pył płynęły gdzieś bez planu i bez celu. Powtórzyć ten układ, odtworzyć go wydaje się arcytrudne. Nie to samo, co użyć wzoru pozostawiając pod niewiadome. Zgadza się więc, że trudniej dosięgnąć porządku, niż znaleźć się w chaosie.
Chaos jest we mnie, ale i kosmos jest we mnie.
Wystrzelone cząstki Pierwszego są mną. Tak ciężko pozbierać z nich całą mozaikę.




wtorek, 24 stycznia 2017

Od czasu do czasu sen



Śni mi się akurat sporo. Na jawie i w nocy. Niektóre sny są do opowiadania, niektóre (szczególnie te na granicy wyobrażeń i mar) wywołują we mnie strach. Zaczynam do tego sięgać, przecież tam właśnie jest odpowiedź.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

O "pustym" słoiku

Now when I have everything I need
Now when me and you means we
There is a space between gold stones
Where the words pour and music flows


niedziela, 15 stycznia 2017

Cholernie jest trudno

Cholernie jest trudno robić to, co się kocha, gdy w głowie kłębi się na przemian głos krytyka i strach jakiś tłucze w serducho.
Mam wszystko, czego potrzebuję, kamienie milowe pokonywane w podskokach. Jest jeszcze dużo miejsca na słowa i muzykę, ale one nie przychodzą. Może się boją.
Zaczynam myśleć, że poszły sobie do kogoś innego, kto się im bardziej poświęca i jest oddany. Do kogoś lepszego. Może nawet do mnie, ale w równoległym świecie.
Mam ochotę roztrzaskać gitarę, powywalać zeszyty i zapomnieć, że się w ogóle działo.
Jest mi tak cholernie przykro...
Bez tego czuję, że tonę.
Myśli są potoczne, słowa nieciekawe. I coraz mniej sensu w staraniach.