niedziela, 21 sierpnia 2011

"Coś się kończy, coś się zaczyna"

Ten zbiór ma tytuł "Coś się kończy, coś się zaczyna". Przewija się temat miłości, odkrywania drugiego człowieka, zmian, które nieuchronnie przychodzą. Proporcja wierszy "opowiadających" (mam na myśli, bogatszych w słowa) do bardziej zwięzłych pozostaje podobna, jak wcześniej. Może to naiwne stwierdzenie, ale wydają mi się coraz lepsze. Pierwszy jest skierowany do mojej siostry. Może już wtedy przeczuwałam, że zbyt wcześnie ją stracę. Inny, pt. "Czy wiesz" ma muzykę, a dzięki nowej aranżacji pojawi się w projekcie muzycznym, o którym mam nadzieję, wkrótce usłyszycie.
Mój ulubiony to "Co drugie słowo" - utożsamiam się bardzo z tym, co wtedy napisałam. Jest aktualny.
"wystawiłam na widok publiczny"... zawiera myśl wspólną dla wielu ludzi, szczególnie na początku drogi ku określeniu własnej pozycji w świecie.
Ostatni w tym poście, manifest młodziutkiej dziewczyny, która chyba miała spore pojęcie o tym, co ważne.


"Echa listu"

Boję się
że odlecisz
tak zwiewna i płynna
przemienisz się w chmurę

zabierzesz swój uśmiech
moje serce w koszyku
i długie spódnice

lecz motylim pyłem
oznaczysz szlak podróży
podążę nim

tylko by spojrzeć jak
skraplasz na głowy inne
słońce w strumieniach
(słodycz cienistą)

i lecisz dalej


***

Co drugie słowo
co drugie pytanie
tworzy przestrzeń
dla chwil pokoju

Co drugie
pukanie do drzwi
co drugie ręce
wzniesione nade mną

Co drugi telefon
co druga śmierć
i zapomnienie

Przedłuża moje życie
dwa razy


Lis Małemu Księciu ("Czy wiesz")

Czy wiesz
deszcz odbiciem na bębenku
w moim ciele tworzy dźwięki
listy długo dojrzewają
lub zielone toczą słowa
na biurku
Czy wiesz
miękkie jutro tylko znajdę
w rękach ludzi wyciągniętych
nocą ptaki mi nad głowę
nie sen zsyłają błądząc
nocą śpiewam
Czy wiesz
ogniwkami łez jak srebrem
ozdobiłam dni dziesiątki
zatopiły czcionki książek
łona ciepłe własne dłonie
telefony
telefony

"Gość na drodze"

Wierzysz w aniołów maja
Ja nie wierzyłam
Dopóki wracając z książką
Najbliższym mi wtedy kompanem
Spod szarzejących drzew
Na zamyśloną drogę do domu
Nie wstąpił i lekko wcięty
Rozchwiany we wnętrzu skóry
Wyciągnął  w moją stronę
Pachnący bez i z pasją
Należną aniołom
Mówił o Bachu i tajemniczych a-mollach
Audytor niechciany sumień
W ciemnych zaułkach frustracji
Rozdmuchał
Pocałował w policzek przygasłą nadzieję
Nie wiem dokąd poszedł
Ale czy aniołowie
Pytają o pozwolenie na odlot
Może rozpłynął się w uśmiechu
Jakim obdarzyłam fioletowe kwiatuszki


***

wystawiałam
na widok publiczny
monety snów
z mennicy umysłu

chciałam wymienić
po starym kursie
myśl za myśl
ideę za poparcie

szukałam wspólników
w środkach lokomocji
miejskim gwarze
bezimiennej ulicy

odnalazłam cienie
zardzewiałe krążki
na dnie sadzawki

***

Tak zwyczajnie, nie wiem, kim jestem
Prawo takie mam przez kilka lat jeszcze
Nie wiem, czy kocham i co miłość znaczy
Określam świat codziennie inaczej
Myślę, że lepiej w samotności opierać się życiu
Dopóki stabilnym się nie stanę człowiekiem
Dopóki chociaż po części nie odkryję siebie
Wtedy powiem ci, czego chcę i czy ciebie







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz