czwartek, 29 sierpnia 2013

Nie-bierz-mnie


***
nie bierz mnie
na poważnie
mnie bierz




***
co dzieje się, gdy wymawiasz słowo na k
- nic
- ktoś pomyśli, o, jakie to wulgarne, tak na ulicy
- możesz je wrzucić przed "bo", jak przecinek
- wywołasz zniecierpliwienie
- ulżysz sobie
- ktoś już to słowo słyszał, ale zapomniał, co oznacza i myśli, że chodzi o seks
- być może mówisz do siebie
k-o-c-h-a-m




Atak

1."Z tobą nie rozmawiam, głupia cipo"
2. Uśmiech ponad głową.
3. Robienie rzeczy zbędnych, od których nie zmienia się nic, co istotne.
4. Głuchy telefon.
5. Uleganie pozorom czyjejś słabości.
6. Niemoc, ktorą karmią się wilki.

Nie, nie, nie. Mówiłam dzisiaj do lustra. Brzydko, żeby nosowe samogłoski zaczynały się głęboko w piersi, nie wiązły w czaszce. 
Nie, nie, nie. Niegrzecznie, zła, rozkapryszona. 
Nie tylko głos tym ćwiczę.
Kąciki ust podnoszą się w samoobronie - "to nie ja, ja nie śmiem, to na pewno ktoś inny".

Obcięłam włosy, trochę krzywo - dla poczucia sprawczości. Że nad czymś, jeszcze, mogę zapanować. Słuchają się mnie moje ręce, nogi... Panowanie nad sobą jest najlepszą i najczystszą formą kontroli - inne są dominacją, krzywdą, ubezwłasnowolnieniem, rozmyciem odpowiedzialności.
Pies mnie nie słucha, bo nie bierze na poważnie mojej złości? Ile osób (czy w ogóle) doświadczyło mojego gniewu? 

Gonią nas duchy, szkielety, po których zostaje cień - to my sami, chudsi, przestraszeni, odsunięci od źródła ciepła. Słyszysz? To pycha, powierzchowność, małostkowość, brak umiaru, "letniość"... Klekoczą w naszych pustych kościach, jak piłeczki flipperów. Dźwięk - płacz. Dźwięk - martwa cisza. Dźwięk - stek obelg, od których drżą mi kolana i nie mogę utrzymać łez. 



niedziela, 18 sierpnia 2013

O czym mówić

Zastanawiam się, o czym nie mówię na głos. O czym mówię "zamiast". 

O tym, że o nim nawet nie pamiętam, a o innym wciąż myślę.
O tym, że mam jedno dziecko, ale więcej już nie chcę. 
O tym, że obudziłam się w życiu o parę lat za późno i dopiero zaczynam dorastać. Zaczynam zaczynać.
O tym, że widzę swoją małość. 
O tym, że pomimo tego (dlatego?) są osoby, które są ze mną zaskakująco bardzo "na tak". 
O tym, że kieruje mną naiwna wiara, że jest i będzie tylko dobrze. Nawet jak jest źle.
O tym, że odczuwam brak i szukam tej dziury w nawet niecałym, żeby nazwać. 
O tym, że nie umiem mieć w d***, a tak bardzo bym czasem chciała.
O Muzyce. Boję się. 

Zamiast tego mówię:
ciało, obiad, kupić, zmęczona, praca.

Gdzie są słowa ostre i prawdziwe? 
Dokonuję selekcji - wewnątrz zamykam trudne kwestie, bo jeszcze zobaczę, jaka jest prawda i okaże się, że znów jest pod górkę. 
Gdzie są idee?
Utkwiły w kisielu z towarzyskich spotkań i mieszczańskim hedonizmie. 
Nasączona nimi gąbka tkwi w moich ustach - dlatego do uszu tych na zewnątrz dochodzą tylko pomruki, zamiast  przesiąkniętych nimi pełnych zdań. Mogę ją ściskać zębami, jedyne, co osiągam, to mały kwaśny łyk przełykany nienaturalnie na otwartych szczękach i parę kropel kapiących po brodzie, które wsiąkają w ubranie. I nawet nie ma przebudzenia, jakby ten ocet zwietrzał, nie spełniając żadnego z zadań. 
Zostawia mnie bez koloru, bez smaku.

"Gdyby była wojna,
byłabym spokojna"