piątek, 30 września 2011

Latavce (2002) - o mężczyznach

Drogie Panie, najmilsi Panowie. Dziś Dzień Chłopaka - brzmi to banalnie i mało męsko, lecz być może w ten sposób oddaje się to, co chłopięce w męskiej duszy? To, za co my, kobiety, kochamy płeć przeciwną, co nas w nich pociąga? Zapewne są to te same cechy, za które często nienawidzimy cały ten "ród plugawy", mięsiste tocząc przekleństwa. Ot, ambiwalencja, mój ulubiony termin. Otwieram nieco widok kobiecego serca, ciała i umysłu. Opowiadam, co dzieje się na styku jing i jang. Iskrzy? 
Zamiera w oczekiwaniu? Porusza? A może drażni?



Mumford and Sons - bo chłopcy kiedyś stają się ojcami...


***
wynurzają się mężczyźni
platoniczni w swym znaczeniu
drugą nogą kolosa
podpierają rodzący się życiorys

wychodzę do nich
spod wykrochmalonych halek
ochronnej palety barw
pędzla matki

dzięki ci Panie za różnorodność


***

Stargan zamknięty, panowie
na bliżej nieokreśloną
ilość rozpamiętywanych zdarzeń
A wszystko, ten zastój, panowie
przez was właśnie
jednego i kilku z was
Samonakręcająca konstrukcja
mdławo łzawo nielusa



extra task





środa, 28 września 2011

Cali-fornication

Dorośnij, mała. 
Zapominam czasem, że samotność, to stan naturalny, pożądany, bezpieczny i ubogacający.
Zapomniałam, ale już pamiętam. 
Umaję tego posta Paprykami, "silwuple". Proszę posłuchać tekstu, tym razem. 



***

Przecieram ręką zimną taflę
zostaje smuga ciepła z dłoni
mgła skrapla się
tężeje
układa w labirynty
zamarza.

Po tafli
ciężkiej i długiej
jak noc
niezaspokojonych modlitw
tnie brzytwa myśli.

Przykładam do policzka
ciągnę
ciągnę
ciągnę.

To moja twarz
tylko moja twarz
w największym nawet zwierciadle.



poniedziałek, 26 września 2011

Lewinska Affair - twarze i postaci


Szanowni Państwo!
To już nie przelewki. Lewinska Affair ma udokumentowane swoje postaci i zachowane dla potomności zdjęcia. Teraz nie możemy się wycofać. Scena grzeje się pod opiekuńczym i zazdrosnym światłem reflektorów. Czarne pianino Legnica samo otwiera klapę, szczęka klawiszami z niecierpliwością. 
Odliczamy - do 20. października zostało... hmm... albo 5 minut albo sto lat :) Zależy, czy patrzeć miarą  Goździuka czy Lewińskiej...
To co się tam sobie życzy? Połamania nóg?
Pozdrawiam
K.J.L.

Malwina Chabocka - autorka zdjęć i ruchu scenicznego. Wielkie Dzięki, Siostro!





czwartek, 22 września 2011

Kamienne muzy


***

spoglądają na nas kamienne muzy
zakotwiczone w butach z betonu
bez rąk
ten taniec
płynie meandrycznie u ich stóp
moje lekkie stąpanie
im na przekór




Pamiętnik otwierany - 2002 (?)

Raz na sto lat wchodzę do pokoju, który był mój. "Pusty pokój", o którym nawet jest piosenka, zawiera dziwnie pachnącą szufladę. Składowisko papierów, skrawków, fragmentów i mniejszych całości. Raz na sto lat wchodzę do pokoju, siadam przed szufladą po turecku i pochylam się nad tą mozaiką. Czytam kolejny raz wszystko, co tam znajdę. Jest to odległe, a zarazem znajome. Moje, a jednak już nie tą samą "mną" opatrzone. 
Dwa "haikowe" wiersze na końcu - dzisiaj miałam przed oczami "Bursztynowego ptaszka" Miłosza, ten klimat. 
Take your time, relax, open the bottle... sip.






"Pamiętnik otwierany"

spadły na mnie
deszcze kilku lat
wyrzucone z kalejdoskopu
koraliki bez wyrazu
drobne aluzje
imiona i daty
wysypane, jak susz
z zielnika

jedyny świadek
agonii i wzlotów
rozpoczął monolog


"wieczorne pisanie"

uciekłam
przenocować
na stercie papierów
i plamie atramentu

wracam późno
jak zwykle
                            - K.


"Idol"

bezmyślnie
samoistnie
wybrałam ciebie
za ikonę
do ołtarzyka porównań

***

słońce świeci zielono
w pryzmacie butelki
uśmiechają się drzewa

***

przecieram oczy
czyjś przelotny widok
spłynął po powiekach

środa, 21 września 2011

Piąty kolor tęczy - 2003 - góry

Górskie widoki pokrywają horyzont. Nowe tory dla duszy, spotkania na szlaku. Parę wierszy oraz piosenka o Bieszczadzkim Wilku inspirowana podkarpackimi krajobrazami.


Śpiewa SDM (Stare Dobre Małżeństwo) w piosence "Najeli". Tekst o tym, jak Kobieta zagarnia głowę i ciało obserwujących ją mężczyzn. Musiała być śniada, mieć błyszczące ciemne oczy i włosy. Tańczyła dziko i swobodnie, jej biodra opływały w miód i mleko. Jak Wenus, wyłaniała się z oparów gorąca na meksykańskiej pustyni. Tequilla jak słońce, kobieta jak tequilla.


"Gdy mówię "Meksyk", to jesteś ty, Najeli.
Gdy myślę "Cancun", najpierw ty się zjawiasz.
Do Tulum przybywasz na morskich falach, 
Córko wodza Majów, a może córo bogów."




***

że mchem obrósł
że zupełnie sam
że i jemu i księżycowi - łyso

słyszałam te opowieści
bardzo bardzo dokładnie
uchem przy zwalonym pniu

gdy wiązałam
schylona
buty na dwa razy

***

będzie się
kwiecić
cienić
i  znaczyć

obrazek mój
na niewiadomej ścianie

***

czuję
opierasz mi się dziko
jeżyno zimnego potoku


***

to był
Twój wiatr
Twoje widoki
- potakiwałam tylko
nad zdjęciami
że ja też bym...

teraz
widok się rozszerzył
ja w kadrze
obok ciebie

***

twoja troska
nieboska
niebieska

piaty kolor tęczy
cały wypełnia


"Bieszczadzka mantra"

Bieszczadzki Wilku, co po połoninach
Zbierasz kolor swego futra.
Bieszczadzki Wilku, co nosisz w chrapach 
Zapach pierwszego śniegu.

Ref: Boję się za Ciebie, 
że zwątpisz, polegniesz.
Trzymam Twoje listy, 
zaklinam na ich treść.
Powtarzam jak mantrę, że Ty też
Ulepiony jesteś z tęczy.

Bieszczadzki Wilku, co deszcz spokojnie pijesz
Spływający strumieniem.
Bieszczadzki Wilku, Twoje siwe oczy
W zieleń duszy zapadają.

Bieszczadzki Wilku, na moje nocne wołanie
Odpowiedz w godzinie snu
Bieszczadzki Wilku, mój aniele złoty,
Żywicielu muz.

niedziela, 18 września 2011

Piąty kolor tęczy - 2003 - in love

Dla kochanków czas jest zawsze wrogiem. Nie wystarczy minut ani godzin. To, co widać, nie jest już tym samym po chwili. Niekiedy znajdujemy sobie kruchą gałąź, by przytwierdzić się do niej przez noc, przeczekać, doczekać. Jak zimujący w parku wróbel.


***

kocham cię już drugi wrzesień
drugi liści pęd kołujący
wchodzi w moje otwarte
na oścież okno

drugi zapach
więc inny
ma teraz moje kocham

***

doczekałam się ciebie
świtaniem

za gęsto tkaną zasłoną
ściśnięta dośrodkowo
zbita
obita jak jabłko
wytrącone z orbity gałęzi

w rannym budzeniu
trzepaniu dywanów

przyszedłeś
każde kroki są twoje

***

a gdyby tak
czas popłynął
w nieznaną stronę
i zostawił nas
samych
w spokoju

***

list twój ściskam
jak wróbel gałąź

a w dole młyn
i strach



sobota, 17 września 2011

1000

Mili Moi, 
"Moja anatomia" została zaszczycona tysiącem wejść. Jestem wzruszona, dumna i bardzo się cieszę. Średnio zostajecie na blogu, czytając, przeglądając zdjęcia lub tylko omiatając wzrokiem 4, 09 min. To czas, który statystycznie poświęcają ludzie w Polsce na czytanie gazet. Mam nadzieję, że poezja z dostawą do domu, na osobisty komputer, w środowisku zawsze przyjaznym, bo swoim, dostarcza Wam choć odrobinę przyjemności. Ja, oczywiście, czerpię czystą radość z dostarczania jej Wam. Nie powiem, że cieszyłabym się tak samo, gdyby nikt nie zaglądał do Mozaiki ze słów...
Art pro hominis. 
Dziękuję.
K.J.L.

"Bezimiennie"

Ty
Czerwona linia 
przed którą 
ląduje moja stopa
w wysokiej szpilce

piątek, 16 września 2011

Piąty kolor tęczy - 2003


Dzisiaj melancholijnie. Czasem życie nie rozpieszcza, robi się szczerze smutno. 
Zmarła bliska mi osoba. Po chwili zaskoczenia przychodzą wspomnienia, które wygniatają duszę. 
[*]

***

rzeczywistość
przybiera na wadze
i uparcie
wciska się w ramiona

jakby puste
jakby pełne

samo słowo "jakby"
nic mi nie mówi

wyraża obojętność


***

jak na ruchliwej ulicy
moje myśli
łatwo potrącić
nie tylko myśli
- bo nieuważne
ale i ciało

jednoczą się w tych
wypadkach - jedno
drugie wyciąga za uszy spod kół

***

dla kogo
jasno
dla kogo
mrok
podnieś oczy
tak się mówi
- w górze zawsze świeci
choćby świętojański robaczek

Everytime we say goodbye - I die a little

czwartek, 15 września 2011

Opary, drżyjcie!

Informacja z ostatniej chwili. 
Podczas obrad okrągłego stolika (malusi był) W Oparach Absurdu, ustalono, co następuje:
20. października 2011 roku wieczorową porą odbędzie się debiut duetu pod wdzięczną nazwą "Lewinsky (a)* Affair"** ul. Ząbkowska 6. 
Czarne pianino Legnica w stanie ocenionym na dobry, z klauzulą o dostrojeniu, ruch sceniczny na platformie parteru, gitary półtora (siebie liczę za pół). Wokal. 
Nie strzelać do artystów, będą starać się, jak mogą.

Zapraszam w imieniu własnym i Łukasza Goździuka.
"Lewinska Affair"
20. października 2011 roku
W Oparach Absurdu
ul.Ząbkowska 6 
Warszawa

* mogą nastąpić drobne zmiany, może...
** autorem tej wdzięcznej nazwy jest Łukasz - ave!



wtorek, 13 września 2011

Koszule 2002

Czasem trzeba dać sobie odetchnąć. Pani Środo,proszę wybaczyć, nie dzisiaj. Słucham starego dobrego Turnaua, ktoś mi powiedział, że jest chory na słowotok. Niech i nawet tak będzie, nie przeszkadza mi to. 




"Koszule"

Tytanki życia
pod pancerzami emancypacji
kryją białe koszule
swoich ojców i kochanków
Nocą
rozpostarte namioty płótna
tulą ich jagnięce ramiona

Uwierzcie
nie chcą walczyć
w  gorsecie Achillesa
poprawiając rozmazany makijaż

***

W przeddzień rozkoszy niebanalnych
W poduszkach swoich pogrzebani
Rozplątujemy ścieżek meandry
I świetliki wiszą nad nami

Niezbadane wyśledzić pragniemy
Chwili co mija przydać wieczności
Więc dziś już śniąc przeżywamy
Rozkosze jutrzejszych miłości

I zdaje się - mleko i miód
popłynie nazajutrz z mych dłoni
w chętny duszy dzban
mojej i twojej

I zdaje się - uniesienie
twoimi wykrzesane dłońmi
roziskrzą srebrzyste krzemienie
duszy mojej i twojej

***

Przeciążenia
w ledwie zgięciu
przechyleniu sił układu

Od korzeni widne drzewo
czubki w słońcu  
umoczone nosi

Hop, fizyki prawa stałe
wyhuśtały życie - wnętrze

Przeciążenia wszechzależne
od ludzkości wszechoblicza
prawo zmienne

i widzę znowu
twoje odwrócone `ja`




Neon

John Mayer. "Neon" 
First read, then listen. Then go and burn your guitar.

by R. Ciok




When sky blue gets dark enough
To see the colors of the city lights
A trail of ruby red and diamond white
Hits her like a sunrise


She comes and goes and comes and goes
Like no one can


Tonight she's out to lose herself
And find a high on Peachtree Street
From mixed drinks to techno beats it's always
Heavy into everything


She comes and goes and comes and goes
Like no one can
She comes and goes and no one knows
She's slipping through my hands


She's always buzzing just like
Neon, neon
Neon, neon
Who knows how long, how long, how long
She can go before she burns away


I can't be her angel now
You know it's not my place to hold her down
And it's hard for me to take a stand
When I would take her anyway I can


She comes and she goes
Like no one can
She comes and she goes
She's slipping through my hands


She's always buzzing just like
Neon, neon
Neon, neon
Who knows how long, how long, how long
She can go before she burns away, away.


She comes and she goes
Like no one can
She comes and she goes
She's slipping through my hands


She's always buzzing just like
Neon, neon
Neon, neon
Who knows how long, how long, how long
She can go before she burns away



niedziela, 11 września 2011

Nieskromny pasażer na gapę - 2003


Wiersze o tym, co porzucił Konfucjusz. Wiersze o księżycu (o, poetycka zgrozo!) Wiersz o owadzie. O gwieździe, o stracie. O mnie.


***

przez ciebie
Łysy w pełnej krasie
nie mogłam spać
i jeszcze trzynasty
koty na drodze
całe czarne
i rozdeptany żuczek
w zielonym pancerzyku
to na
szczęście
może

a kto by tam
w takie rzeczy
proszę ciebie
wierzył

***

słabość
zdarza mi się
tyle razy ile Ty
do dziesięciu
na rok

***

patrz na mnie, Valentino -
jeszcześ nie pełny
dlatego krzywe masz spoj-
rzenie
koniec twojego szalika
utytłany w błocie
            - ja po nim
            jak po linie
do twojego wzroku
patrz na mnie, Valentino

***

mam bliznę po Tobie
mam bliznę po matce

nie dają zapomnieć
i jak opowiadam

czas ciągnie się równo
jak gorące toffi

***

nowy dzień,
Santa Polonia
i włożę się cała w niego
do bólu, żeby poczuł
że kurwa
będzie noc
i po nim
Santa - nowy dzień,
nowszy jeszcze od niego

***


popiliśmy
moją stratę i milczenie
sokiem z żywej pomarańczy

tętniła mi w rękach
jej słodkie orzeźwiające serce
wylało o wiele więcej niż
mieści się w nim zazwyczaj

bo z ust do ust
przez sznur pocałunków

nastapiło jego
cudwone rozmnożenie


***

ściągnę rozgrzaną jeszcze pościel
jak obrus z ołtarza

tam gdzie płonął ogień
w sztucznym świetle księżyca
krzątały się święte chrabąszcze

i nie pozwolę dotknąć
nikomu
chińskich znaków szkaplerza

***

moje niebo
namalowane olejami i pędzlem
z ogona wiewiórki

obraz prawie przestrzenny
w szerokim pass-par-tout

popatrzysz na nie
głowa w bok
i ramiona wskazujące
wyjście i nastepną salę

dwudzieste chyba niebo już widzę
powiesz

i w skrzypnięciu podłogi
zniknie twoje zainteresowanie
życiem pozagrobowym

***

razem z twoim
zbliżył się do mnie
o otwarte drzwi
mikrokosmos na sześciu nogach

***

przyjmuję ciebie
wgłab siebie
wgłąb
rękami do wewnątrz
całym ciałem

nieprzytomnie

a później
tu siniak i tam
i coś boli

kiedy grała muyzka
a ja nie miałam okularów

to nie ja tańczyłam

a później
ja oddychałam ciężko

***

powierzam moją
spadającą gwiazdę
powietrzu
spalającemu

w ręce 







piątek, 9 września 2011

Second side of the moon - 2002


Pisząc wtedy tę piosenkę, nie wiedziałam, że stanie wśród innych, gotowych do podania światu. Jest jedno "ale" - teraz muszę słuchać metronomu...  

Muzycznie - Ayo

by R.Ciok


Second side of the moon

Walking long at windy nights 
Keeping eyes wide opened   
Stepping in the little oceans 
Where reflects the light of hope.  

There you can  find me                     
Calling up to the moon                    
I make my confession                       
She’s the one to understand. 

Maybe we will meet someday          
On the one of my dark routes
Maybe we could fly over    
Lonely isles, lonely times       

And turn our faces                 
To the second side of the moon       
Just turn our faces                 
To the second side of the moon       

Dawn would catch us on the sidewalk
With the contraband of thoughts
Covered by the cloth of diamonds
We’re invisible in the crowd

So freedom’s found
Laying in our hands
Till the midnight hours
Till the immortal dance of death

Maybe you will see someday
Spectral faces in the lake
Maybe one of the diamonds
Night will put in your hair

And the unexpected voice
Of the second side of the moon
Deep in your heart – voice
Of the second side of the moon.




czwartek, 8 września 2011

środa, 7 września 2011

Thank you from the mountain

Chcę się podzielić opinią, którą dostałam od znajomej Wykładowczyni. Jest to porcja osobistych słów, ale myślę, że Pani A.P. nie obrazi się, jeśli je tutaj wkleję. Mam także nadzieję na więcej w ramach tej i innej krytyki. Pozdrawiam wiernych i niewiernych Czytelników.


Pani Kasiu,
stokrotne dzięki za ostatnią porcję wrażeń i przyjemności literackich. Trudno je wszystkie opisać w mailu, nie lubię zresztą tego robić, ale spróbuję najkrócej i na gorąco - wrażenie po przeczytaniu tych tekstów mam : bardzo wyrazistych obrazów, takich w rodzaju kinowych kadrów, a przekazie emocji szczególnego połączenia  delikatności z jakiegoś rodzaju energią - musiałabym jeszcze pomyśleć jak ją nazwać. 
Naprawdę bardzo się cieszę, że powstają te wiersze. 
(...)
Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam serdecznie,
A.P.*

*nazwisko znane redakcji ;)


Po to się sięga

***

sięgam ręką nad siebie
po jabłko
po owoc i soki
po to się sięga
nie wraca

ruch wzwyż
nad
ponad

ponad to
co mówisz





wtorek, 6 września 2011

Stalowy Jeż

Czytaliśmy te same baśnie? Ta jest niezwykła. Przeszywa mnie dreszcz, kiedy zaglądam do nadwątlonej czasem książki, gdzie pośród zwojów drutu z miedzi, siedzi Magik i pilnuje Stalowego Jeża. 


***



Nie śpię
Roję rojne mary, we śnie
stępia się, co myśli głowa.
Moja głowa jest stalowa.
Tak jak Jeż (me alter ego),
Który zniknął dnia pewnego,  
Wytrąciwszy swe okowy
Z rąk Magika. Rudopłowy
(kolor miedzi, kolor krwisty)
W zwojach leży wąż plamisty.
Buty z węża mam nazute,
(Znaczą mądrość, znoszą trwogę)
Nogi w węża mam obute
Nimi depczę nową drogę.

Teraz idę.
Co raz nogi swoje trącam,
Ścieżkę gubię, myśli zmącam
Tym, co po mojej stronie lewej
Lśni odbitym światłem chciwym.
Blaskiem karmi się trytony.
Lgną do studzien, ich ogony
Zwinne chluszczą w wód odmęcie.
Jak na diablim instrumencie,
Grają łuski ich przejrzałe.
Drga im skóra. Pośniedziałe
blachy z srebra, złote, z miedzi -
Chrzęstem głowa się ma biedzi.
Przyciąganiem magnesowym,
Lotem szybkim, śnieniem nowym,
Góra oręż mój rozpędza
W stronę zbocza. Chłód oręża
Koi to, co rozpalone
I przyciąga w prawą stronę.
Nie śpię,
Roję rojne mary, we śnie
Stępia się, co myśli głowa.
Moja głowa jest stalowa.




Tu w wersji do poczytania. TEKST oryginalnej baśni Jana Brzechwy, coraz mniej sądzę, że dla dzieci.


Tu w wersji do wysłuchania w mojej skromnej interpretacji:




poniedziałek, 5 września 2011

sobota, 3 września 2011

Bo szczęście, proszę państwa...


Kronikarze nie umieją umiejscowić w czasie tych utworów. Teksty inne, niż zazwyczaj. Zabawa słowem, jak zawsze. Zabawa konwencją, jest. Enjoy.



xxx

wracając tu znów mam serce pełne
oddycha czystym powietrzem
jak tu pachnie swobodą...

xxx

zapomniałam, że druga połowa mnie
została w kryształowym zamku
na szczycie wieży
jadę wkoło góry szybko szybko
nie zauważam że taka spięta chodzi
na piętach idee wymyśla ideom
chlipie i wzdycha cha cha
wszystko ją dotyka
a ja pędzę przędzę życia przędę
stojąc w korku
ha
oj, ha!

xxx

przecież wiadomo proszę państwa
ile komu się należy i że nigdy więcej
nie należy wprowadzać równouprawnienia
bo szczęście proszę państwa
nie istnieje, oczywiście
a los każdy ma pisany (formularz odpowiedni znajdą państwo w hallu, należy dostarczyć w ciągu dni trzydziestu do rozpatrzenia, w wypadku odmowy zostanie państwu przydzielony los z urzędu)




piątek, 2 września 2011

Let's dance little stranger



***
parz mnie długo
jak mocną kawę
do ust
wlej sobie
do pełna

***
jedna myśl
więcej
nie
tylko jedną
dziennie
odmierzam z apteczną dokładnością

***
omnia vincit
insomnia




czwartek, 1 września 2011

Summertime

Wspomnienia lata. Mają kolor bieli, ostrego słońca, w które wpatruję się, mimo groźby utraty wzroku do reszty. Mają kolor szafiru, niezbadanej głębi. Mają kolor rosatti, upajający, jak słodki alkohol. 
Dzielę się tekstem piosenki, której na początku października będzie można wysłuchać... Jak i gdzie...? You'll see. 

Głos: Janis Joplin
Origin: George Gershwin, of course 


***
czuję
nachylasz się 
nad moim uchem
wdychasz
co zostało z zapachów lata
rosatti
saphire
blanco

Cierpko

Warkocz włosów twych
Oplótł ręce mi
Nienachlanie.
Kontur w świetle świec
Chyli lekko się
Nieuchwytny.

Na stole wino sauvignon
Ma cierpkiej bieli smak
Mam w ustach wino sauvignon
Wytrawnych słów mi brak

Nocy śliski gad
Patrzy na nas tak
Przenikliwie
Oswaja senny lęk
W nogach zwinął się
Półprzejrzysty.

Białego wina sauvignion
Ostatnie krople sączą się
W tym białym winie sauvignion
Zastygnąć bardzo chcę

Pod oknami tkwię
Wciągam nikły ślad
Niewidzialny
Mieszkasz blisko tu
W głowie pył i kurz
Niezmywalny

Nie każ więcej mi 
Czekać, tęsknić, śnić
Niespokojnie
Przechodzę dalej by
Pochłonął wieczór mnie
Nieodwracalnie

Brakuje wina sauvignon
W pustych kieliszkach cierpka woń
Tak jak to wino sauvignon
Kończę