niedziela, 28 grudnia 2014

Z bani

W oparach, odwrotnie, niż w zwierciadle, nagle jasność.

Od dwunastu lat z jedną kobietą. A co będzie zmieniał. Jest w porządku. Nawet jeździ, ale mogłaby się poduczyć. Co będzie zmieniał, wie pan. Na wczasy na narty jeździmy do Juniora.

Ciekawe, co ona na to. Ciekawe, czy w tym samym tonie: a, chłop jest, dobry, co będę zmieniać. Pieniądze do domu znosi, mógłby czasem po sobie do zmywarki włożyć. Nie nauczył się, a nie szkodzi, wie pani, trudno.

Jakoś mi tak nieśmiesznie z tym.

Drugi się prężył, chodził w tę i z powrotem, jak pies po klatce. Klatkę miał niczego sobie. Nikłe światło łamało się łagodnie na wzniesieniach.

Reszta cisza. Oddychać ciężko, choć warto podsłuchać. Przez moment znów zapragnęłam być mężczyzną. Nagiemu wolno przeparadować, bo przecież w saunie należy. Jakbym się wyłożyła na ławeczce jak rozgwiazda, to by mi pierwszy tatuś jakichś dzieci zwrócił uwagę. Krępująco.


piątek, 26 grudnia 2014

Zgłodniałam

"Wiedz, wielkie słowa z czasów, gdy działanie
jeszcze widzialne było, nie są dla nas.
Kto mówi o zwycięstwie? Przetrwać - oto wszystko."
R.M.Rilke "Requiem"

***

Gdy mówię, 
spotkaj się ze mną na dwóch równoległych, 
czy pragnę zwycięstwa?
Za wielkie słowa, za dużo pragnień;
przetrwać - oto wszystko.

Gdy myślę, 
więzną myśli w trybach przypuszczenia,
trą, jak kamienie, 
które w zębach miele
pustynny dromader.

Gdy się modlę, 
tylko zaklinam naiwnie, 
bo Rzeczywistość przecież mnie nie słyszy. 
Przeżuwa każdego, 
choćby sprytnie umykał 
na koniec kolejki.


Co by było, gdybym pogodziła się z tym, jak nic nie znaczą wysiłki pojedynczego istnienia. To brzmi, jak klucz do szczęścia. Chcieć tylko tego, co dane, co akurat będzie przepływać obok. Tkanie sieci - pusty śmiech, ułuda panowania nad czymkolwiek. Krew w nas krąży dzięki jednemu impulsowi raz wsączonemu w krwioobieg. Ktoś raz kiwnie palcem - niech palec będzie w spuście - i gaśnie światło, bez piosenki na bis. Chcieć - to brzmi impertynencko, prostacko, bez gustu. Chcieć wszystkiego - to nie szaleństwo, bo wariatom można wybaczyć, to postawa ignoranta, który trzymając za ogon, opisuje słonia. 

A jednak, po godzinie, stwardniała od filozofii, głodnieję. 
Krzyczy we mnie, drze ryja, ogłusza - ciało głodne życia, nie teorii, nie skruszonej miny. Niech sobie przesiadują w wieżach z ogryzionych kości, co chcą. Niech się dławią chłodnikiem z beznamiętnych kazań. 
Chcesz, to chodź, ja ciebie zapraszam do wspólnego stołu. 
Nażryjmy się, jak świnie, najbliższe przecież rodzajowi ludzkiemu, od serca. 



Bonsai

Pod ręką czyjąś
przygięte ramiona 
rosną,
Choć inny rzucają 
kształt cienia.

Dotknij mnie
a twoje słowo
wchłonę w ciało.

piątek, 19 grudnia 2014

Keep calm and keep out








Trzy gwiazdy na niebie przez okno zaglądają
Trzy gwiazdy na niebie schronienie mi dają





Błędy moje powszednie

***

ADHD podobno nie istnieje
łgał, jak pies ten, co to wymyślił
a sądzili niektórzy
że posiadają
przynajmniej tyle

otóż nie

uwierzyli w kłamstwo 
dające poczucie sytości
usprawiedliwienie 

mój urojony skrótowiec
ma wiele liter
i na wpółślepą zwolenniczkę