niedziela, 21 sierpnia 2011

Tchnienia ziemi - grudzień 2002

Poniższe wiersze powstawały w momencie rodzenia się nowego uczucia, potęgowanego odległością, niedostępnością, niemożnością całkowitego spełnienia. Im mniej wiesz, tym więcej pozostaje dla wyobraźni. Zaczyna się budowanie na piasku, wysnuwanie sądów na podstawie pozornych doniesień. Z wiersza "dla ciebie będę westalką" płynie nauka po latach - nikt od ciebie nie wymaga poświęcenia. Ciekawe, że powstał później komentarz do tego... znajdę z pewnością, na tę naukę musiałam parę lat poświęcić.



***

oddycham powietrzem spod ziemi
powoli i ciężko
nawpół umarła
szekspirowska
czekam na ciebie
i pocałunek dający życie

jedyne czego się lękam
to bezlitosnego fatum
zwątpienia nadwątlonych sił
w katatonii tęsknoty

pożywienie mojej ziemi
to sączone przez kalkę zwierzenia

wyzute z ochrypłej radości
wyrwane z piersi
krzyczące

nawet w czas posuchy
opadają w otwarte usta pragnienia

jak mgła po deszczowej porze
zrasza kwiat kaktusa

jednonocny

***

moja miłość
Matrin Eden
nabiera wody w płuca
moja miłość
Beatrycze
wybiera szczęście nieswoje
moja miłość
Wanda Monee
kładzie kwiaty w grób
moja miłość?
nie moja?
jeszcze nikt o niej nie napisał dramatu
jest filmem w tonacji biało-fioletowej
spada ze śniegiem w ornamencie okna
jest dziełem niedokończonym
wilczą mitologią na ciemnych od idei kartkach
jest w porywach i przyjeżdża niespodziewanie
hulajnogą na jednym kółku

staje w drzwiach zapowiadając gości:
idą za nią
- Lawina
- Lawa
- Lew

***


dla ciebie
będę
westalką
o czystym spojrzeniu
ideowym
aniołem transcendencji
zakwefioną
różą wschodu
na ścieżce prawdy
postawię bose stopy
niewinna
jestem
dla ciebie

***

chodziła w twoim umyśle
miłość szklanką wody
bezapelacyjnie istniejąca
lub rozbita bez zawartości

exlibris jej kroku
rozrzucałaś jak wizytówkę
przedstawiciel domu pogrzebowego

zanim pojawił się trup
wisiałaś sępim wzrokiem
nad początkiem uczucia
oceniwszy ile jeszcze życia
zostało

teraz
wierzysz w karmę
wizje przechodnie
i pewną niepewność

czy to szkło i czy woda

podpytujesz rzeczywistość

i smakujesz czyste pierwiastki

***

wzdychaniem rozrywam swe niebo
pomięte jak psu z gardła
gwałtownym gestem
wydzieram
z wnętrza wołanie

świdruje w małżowinach
wysokim jak czajnik głosem:
sama sobie zgotowałam
ten los

odpoczywam i szukam
zimna na podłodze
drobnymi od jęku rękoma
wędruję
zbierając owoce chłodu

przykładam
jak kompres morfinowy
leczący

do ust piersi serca i czasu

zamarznięta będę
aż wzejdzie słońce




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz