niedziela, 18 października 2020

Baśń amazońska o dziewczynce i błękitnym motylu

Mała dziewczynka poszła nad rzekę, by wyprać ubrania, co poleciła jej matka. Kiedy znalazła się nad brzegiem rzeki, nagle zauważyła pięknego, błękitnego motyla. Zachwyciła się nim i poszła jego śladem. Nawet nie wiedziała kiedy, a zawędrowała głęboko w dżunglę. Wystraszyła się bardzo, bo nie widziała już ani śladu dachów w swojej wiosce. Do dżungli wchodzić mogli tylko łowcy z wioski, odważni i z naostrzoną bronią. A teraz dziewczynka była sama w lesie. Nagle zobaczyła ptaka, na którego w wiosce często polowano i powiedziała na głos: "Ach, gdybyś był człowiekiem, mogłabym cię zapytać o drogę do domu". Ptak usłyszał to i obruszył się: "Mógłbym ci powiedzieć, jak wrócić, ale twoi ludzie zabijają moich krewnych, w niczym ci nie pomogę". Dziewczynka szła dalej, aż spotkała stado małp, które obsiadły ją i chciały porwać do swojego królestwa w koronach drzew i zabić w odwecie za mord na swoich przodkach. Dziewczynka krzyknęła: "To nie moja wina, że jestem człowiekiem!" i rozpłakała się. Jedna z małp zeszła na ziemię, przeobraziła się w stworzenie bliższe człowiekowi i pomogła jej uciec przed stadem. Dziewczynka brnęła przez dżunglę, przestraszona i na skraju rozpaczy: "Nienawidzę tego lasu!". Nagle nad jej głową rozległo się delikatne: "Czy na pewno?". Dziewczynka spojrzała w górę i zobaczyła błękitnego motyla, za którym podążyła znad rzeki. "Chodź, zaprowadzę cię do domu", powiedział motyl i dziewczynka poszła za nim nad brzeg rzeki. "Jestem po przeciwnej stronie! Jak dostanę się do mojej wioski?" - krzyknęła. "Nie martw się, sprawię, że wyrosną ci skrzydła i dofruniesz tam o własnych siłach" zapewnił motyl. Dziewczyce wyrosły błękitne, delikatne skrzydła i pofrunęła nad rzeką, jakby robiła to już nie pierwszy raz. "Och, chcę już na zawsze być motylem!" - zapragnęła. Ale motyl powiedział: "Twoje miejsce jest wśród ludzi, wracaj do nich i żyj w swojej wiosce." Dziewczynka wróciła, lecz od tej pory jej serce biło inaczej, miało błękitne skrzydła motyla.

------

Błękitny motyl, flirt z krainy śnienia. Do dżungli, pełnej niebezpieczeństw i skrajnych doświadczeń, prowadzi zachwyt i zapatrzenie. Dziewczynka musi się oddalić od swoich, odejść od rodzicielskich nakazów i znanego jej brzegu rzeki. Musi pokonać las, wejść tam, gdzie nie zapuszczają się inne dziewczynki. Jak sobie poradzi? Wchodzi tam, nie poznaje niczego, wszystko jest obce i przerażające. Ale czy wszystko? Jest coś, co wie, że należy do tego świata. Pewność i mądrość, zaufanie do tego, co się przydarza. Odkrywa, że kocha ten las, że jest właśnie stąd. Że ma tu swoich sprzymierzeńców i przewodników. Zdobywa moc poruszania się między światami. Wraca do swoich, będzie żyć wśród nich, a oni odczują zmianę, bo bije w niej serce o skrzydłach błękitnego motyla.




sobota, 7 marca 2020

Tak, naprawdę? Nie, niemożliwe!

Byłam dzieckiem, kiedy moja znajoma opowiedziała mi, jak różni się od siostry na takim przykładzie. Gdy w ich obecności ktoś relacjonował wydarzenia lub dzielił się odkryciem jedna unosiła wysoko brwi, otwierała oczy i mówiła: "Tak, naprawdę?". Druga w tym czasie marszczyła brwi i kręciła głową, mówiąc: "Nie, niemożliwe!".
Ciekawe, że to zauważyła. Ciekawe, że tak bardzo to zapamiętałam. 
Różnica jest znaczna. "Tak, naprawdę?" - "Nie, niemożliwe!". Jedna mówi o zaufaniu do innych, może nawet naiwności, o otwartości i ciekawości, być może o przecenianiu innych, a niedocenianiu siebie, a może o głupocie. Druga o pewności sądów, o zaufaniu sobie, może o dużej wiedzy, zamknięciu na nieznane, logicznym myśleniu, kategoryczności albo wywyższaniu się.
I nic dalej możemy nie wiedzieć o nich. Ile mają lat, czym zarabiają na życie, jak śpią, ile razy myją ręce - ale wiemy dużo. A gdyby było to jedyne zdanie, jakie wypowiedzą przy nas? To co wtedy? Z kim na bezludną wyspę, a kogo omijać szerokim łukiem? 
A może - wziąć obie? Obie omijać? 
Mnie bliżej do "Tak, naprawdę?" - więc pewnie wzięłabym tę "Nie, niemożliwe!", żeby sprowadzała mnie na ziemię, uczyła (hm...pouczała?) o tym, że nie każdemu można zaufać. Czułabym się przy niej zaopiekowana i bezpieczna. Jakim kosztem? I czy zrozumiana i szczęśliwa? Może, gdybyśmy otwarcie powiedziały sobie nawzajem - podoba mi się w tobie otwartość, a mnie w tobie doza krytycyzmu. Z szacunkiem przyznały, że ta druga ma coś, czego tej innej brakuje. I gdy "Nie, niemożliwe!" czułaby się osamotniona, objęłabym ją ramieniem, a ona mnie w chwili zwątpienia powiedziałaby , hej, dziewczyno, masz olej w głowie, rób, jak uważasz. 
Zostały byśmy najlepszymi przyjaciółkami. 
Nie trzeba zawsze wszystkiego wiedzieć. Nie wiedzieć jest spoko. Bać się jest spoko. Smucić się jest spoko. Ufać innym jest spoko. Sobie ufać jest nawet lepiej niż spoko. 
I już mnie nie odpychają zmarszczone brwi i czoło. Nie muszę się przed nimi chylić. Tak, naprawdę!

E... dalej mnie odpychają. Dalej się chylę... na razie zostaniemy znajomymi. Dalszymi znajomymi.