Lewinska Affair - songs

Postanowiłam opublikować teksty piosenek, które stworzyliśmy razem z Łukaszem Goździukiem. Teraz w zespole grają: Marcin Lepka, Michał Wojtyła, Wojtek Gil i Marcin Krulikowski.
 Będą tu, wszak to również poezja z dodatkowym walorem w postaci hipnotyzującej oprawy muzycznej.

Voila!

PS. Nowości, nadchodzące koncerty na naszej stronie myspace.com/lewinskaaffair oraz na fanpage FB. Kanał na YouTube: Lewinska Affair







"Wyprawa"


Stałego lądu nie ma

I nigdy nie było.

Wyspę szczęścia – Atlantydę

Pokrył szlam.

Jestem ja i moje przeżywanie

Dalekie strony, gdzie
Zabieram swoje ciało.
Nie trzyma mnie tu nic,
Swobodne dryfowanie.
Otwarta przestrzeń dnia,
Który wcześnie wstaje

Urwałam się na chwilę
Grawitacji ze smyczy.
Nadęty balon,
Co ciągnął mnie za sobą,
Głośno syczy.

Z tej podróży się nie wraca
Takim samym.
I nie pozna  mnie, czy wróg, czy swój.
Smukła łódź nazywa się „desire”
Przepływa cmentarzem starych prawd.
Ślady słów i rąk – naznaczanie.
Patrz na mnie pod światło,
Oczy zmruż.




"Listen, my friend"

It is raining one more time
So is my day passing by
It is raining down my hair
I feel so cold in empty air

And you don’t know, what to say
You need time, I understand
There’s no use is pointing out
Who was to blame, who was to fault.

He’s not the first one I’ve hurt
Don’t ask why, I’m also scared.
Noone’n imagine, how lonely can be
The person you are looking at, me.



"Czy wiesz"

Czy wiesz
Deszcz odbiciem na bębenku
W moim ciele tworzy dźwięki
Listy długo dojrzewają
Lub zielone toczą słowa
Na biurku.

Czy wiesz
Miękkie jutro tylko znajdę
W rękach ludzi wyciągniętych
Nocą ptaki mi nad głową
Nie deszcz zsyłają, błądząc
Nocą śpiewam.

Czy wiesz
Ogniwkami łez, jak srebrem
Ozdobiłam dni dziesiątki
Zatopiły czcionki książek
Łona ciepłe, własne dłonie
Telefony
Telefony




"Pusty pokój"

W tylko mojej przestrzeni
Postawię mało sprzętów
Niewiele będzie dodawać
Uroku temu miejscu

W uszach zadzwoni cisza
Mokrą głowę oprę o ścianę
Popatrzę błogo nocą sławiąc
Ciche skrzydła muchy przy lampie

W środku białej wieży
Postawię trójnóg, jak Pytia
Przepowiem przyszłość biedronce
Co wleci wpółprzymkniętym oknem

W przestronnych wierszach
Obsadzę tymianek i bazylię
Powoli będę podlewać
Niech rosną, a ja im powiem dobranoc.

Wpadnie kanarkowe światło
Zawiśnie lekko pod sufitem 
Rozhuśtam się z nim niewinnie
Winem wytrawnym w kieliszku

Wpuszczę muzykę uchem
Wypełnię ściany harmonią
Zostawię za drzwiami chimery
Zatańczę boso i nago

W tylko mojej przestrzeni
Słucham, co mówi szósty zmysł
Myśli spacerują powoli
Naprzód, dookoła, wstecz 

W łukach łagodnych i skosach
Naczynie na ciało i duszę
Niezmieszane, niezmącone
Kołysaniem kołysaniem 



"Second side of the moon"

Walking long at windy nights     
Keeping eyes wide opened     
Stepping in the little oceans       
Where reflects the light of hope.   

There you can  find me              
Calling up to the moon                 
I make my confession                   
She’s the one to understand.   

Maybe we will meet someday 
On the one of my dark routes     
Maybe we could fly over             
Lonely isles, lonely times             
And turn our faces                       
To the second side of the moon                             
Just turn our faces                        
To the second side of the moon                            

Dawn would catch us on the sidewalk
With the contraband of thoughts
Covered by the cloth of diamonds
We’re invisible in the crowd

So freedom’s found
Laying in our hands
Till the midnight hours
Rill the immortal dance of death

Maybe you will see someday
Spectral faces in the lake
Maybe one of the diamonds
Night will put in your hair

And the unexpected voice
Of the second side of the moon
Deep in your heart – voice
Of the second side of the moon.





"Cierpko"

Warkocz włosów twych
Oplótł ręce mi
Nienachlanie.
Kontur w świetle świec
Chyli lekko się
Nieuchwytny.

Na stole wino sauvignon
Ma cierpkiej bieli smak
Mam w ustach wino sauvignon
Wytrawnych słów mi brak

Nocy śliski gad
Patrzy na nas tak
Przenikliwie
Oswaja senny lęk
W nogach zwinął się
Półprzejrzysty.

Białego wina sauvignion
Ostatnie krople sączą się
W tym białym winie sauvignion
Zastygnąć bardzo chcę

Pod oknami tkwię
Wciągam nikły ślad
Niewidzialny
Mieszkasz blisko tu
W głowie pył i kurz
Niezmywalny

Nie każ więcej mi
Czekać, tęsknić, śnić
Niespokojnie
Przechodzę dalej by
Pochłonął wieczór mnie
Nieodwracalnie

Brakuje wina sauvignon
W pustych kieliszkach cierpka woń
Tak jak to wino sauvignon
Kończę


"Mr. Jones"

I’m somewhere else
sitting next to you
I won’t say a thing
I don’t need to
                                   
You look so tired
your brilliant tongue
doesn’t shine
Oh, Mr. Jones.

Don’t tell me what
your gaping soul
wants from me
wants from me

Don’t let me in
your crazy fairytale
Don’t take me in
Don’t take me in

If it was
only you and me
If you were
free as I can be

The road led nowhere 
And you knew it
Just a short stop
Between the lines

Every love is a journey
But we never loved, never loved
My compass is set afar
Can’t stop it, Mr. Jones

That’s not the end
I love my body
Will you look?



"Masz mnie"

Masz mnie/ na talerzu
Masz mnie/ tutaj leżę
Masz/ i co zrobisz ze mną teraz?

Jeszcze/ nie wiem co się stanie
Wreszcie/ na śniadanie
Zjem/ coś innego niż cię

Resztki mężczyzny w organizmie
Wyrzucam z siebie dietą cud
Czekam, aż w końcu się zabliźnię
Campari, wino, lodu ciut

Ręcznie/ się odprężam
Pędzę/ cię odpędzam
Sina/ sina dal mnie mami

Masz mnie/ dżin w butelce
Masz/ kradnie moje serce
Masz/ a masz w twarz

Czarami w trzech kolorach trunku
Odprawiam widok Twój i śmiech
Zwierciadlanego wizerunku
Rozmyta tafla chwieje się

Opuszczam tron w barowej sali
Kiwnięciem żegnam ludu tłum
Szczęk bramy budzi nocne mary
Nie zaznam ukojenia snu


"Don’t you ever fall in love with me"

I don’t need your lips to say my name
I don’t need your arms to bind my waist
That I belong to you I’m eager not to hear
Don’t you ever fall in love with me

For funny things like this
I am too big, you know
I walk where shoes of suede
Are leading my blue soul

You want to take me up
Just into seventh heaven
You want to walk me down
The aisle and stay together
But…

I don’t need your lips to say my name...


You want to split our bills
And take my doggy for a walk
Dear me, I think it is bliss
If we sip a cup of tea and talk

I want to leave my house
At night and paint the town red
So don’t wait, my “to-be” spouse,
I am so far ahead.
And remember…

I don’t need your lips to say my name...

“Love, she will guide us, long live the queen!”
The newlyweds think, when bells a’ring
But then you see a shooting scene:
“Husband killed wife” at CC TV


I don’t need your lips to say my name...



"Sól i pieprz"

Czego nam brakuje, by powiedzieć
"Już niczego nam nie brakuje"
Musisz zamknąć oczy, wtedy
Widać lepiej.

Biorę tylko to z twych dłoni, 
Co mi z dłoni zechcesz dać
Muszę zamknąć oczy, wtedy
Widzę lepiej. 

Sól i pieprz 
Dodaję do życia
Smakuje lepiej 
Sól i pieprz 
Mieszam z wódką 
Smakuje lepiej

Pomiędzy dziś i jutro rośnie paranoja 
Paranormalne stany, niestabilne sny 
Dlatego zamykam oczy, wtedy 
Widzę lepiej.

Zabieram tylko to z twych dłoni 
Co mi zechcesz z dłoni dać
Otwórz oczy
To ja, to ja

Sól i pieprz 
Dodaję do życia
Smakuje lepiej 
Sól i pieprz 
Mieszam z wódką 
Smakuje lepiej
"Śniadanie u Tiffaniego" Zapraszam Cię na śniadanie u Tiffaniego, w ręku bułka z kruszonką i kawa. Stanę na środku chodnika i szeptem zostawię w Twoim uchu parę słów. Schowana w czarnym płaszczu sukienka obejmie mnie zamiast Twych rąk, kiedy odejdziesz, a ja zostanę, kiedy odejdę, a Ty zostaniesz. Pociągi podmiejskie zbierają z peronu powyciąganych ludzi z łóżek, jak kawki. W kierunku znanym tylko miejscowym, jesienna podróż. Pusta aleja serce parku rozdziela, samotna ścieżka bez latarni gaśnie. Odgłosy miasta zamiast Ciebie szepczą mi do ucha parę słów. Przymyka oko wronom wieczór co usiadł rojem pośród drzew i śni. Stąd niedaleko jest na peron, jest niedaleko do Twych rąk. Pociągi podmiejskie zbierają do domów ludzi dniem wymiecionych, jak kawki. W kierunku poznanym tylko nielicznym jesienna podróż.
"Inimical" NEW
Hanging out with you, Mister 
Is a little bit more sinister 
Can't go now the way I want  
Neither go back, nor check the front. 
 You leave me and do your thing 
 Don't know your address, don't know your kin 
 It's easy for me to get unhinged 
 Waiting and hoping for you to unhitch. 
 I call it... Inimical Inimical Inimical 
 I've heard the last post (which is!) three times 
 Pulled dead bodies out, never thought twice 
 You like to leave, the door’s shut wide 
 Telling me: "Hang on, I'll just take a ride,  
 Take care of my frontier, the overseas lands 
 That I sometimes strand, keeping clean hands." 
 Well, Mister, the green colour of my booze 
 Is barely working, it is no use. 
 I call it... Hysterical Hysterical Hysterical 
 Maybe you know, I can't fight myself 
 Even in pain, mule-worked to death 
 Still seek the good, with head held high 
 Smile on my face, the foxy style, 
 Pretending, yes, pretending not well 
 That I don't care (it rings a bell!) 
 One of my tears costs more you can pay
 Nevertheless, I'm here to stay 
 I call it love 
 inimical hysterical mythical
* special thanks to Piotr Łuba for language advice
Tango
weź za rękę
weź do tańca
weź mnie w życie
niech mi serce
nie przymarza
do podszewki
zróbmy krok w przód
jak Bóg każe
należycie
ze mną, wiesz, że
nie zabawa
nie przelewki
Będziesz chciała
ja to wiem
swoje życie komuś dać i zbuduje ci ten ktoś bezpieczną przystań Będziesz chciała by ten ktoś całym sobą cię wypełnił i tym kimś, słuchaj słów, nie będę ja
pod chmurami
jest dla dwojga
miejsca dosyć
można tonąć
w srebrze jezior
bez pamięci
wiesz, nie lubię
wersem smętnym
o nic prosić
wolę sobą
po horyzont
cię wypełnić 
Pytasz, czy jestem ćmą co leci wprost do światła Czy wiem, gdzie chcę zatrzymać znużony drogą cień Pytasz, czy znam blask portowych latarni Czy przyciąga mnie ich ciepło bezpieczna przystań

jak zwierciadło
po gościńcu
obnoszone
w którym jasne
słońc promienie
rosną w siłę
postaw siebie
naprzeciw mnie
w drogi pyle
postaw siebie
naprzeciw mnie
czy aż tyle?
Będę chciała
Ja to wiem
Swoje życie komuś dać
I zbuduje mi ten ktoś 
Bezpieczna przystań
Będę chciała
By ten ktoś
Całym sobą mnie wypełnił 
I tym kimś, słuchaj słów,
Nie będziesz Ty.


"Słodko"

Pan mi poezję czyta,
pan jest artysta.
Pan kąpie mi nogi w balii,
wyciera do czysta.

Pan nosi nade mną parasol,
myje talerze.
Kocha, szanuje i pieści
metafizyczne zwierzę.


Tak słodko, słodko smakuje
Kolacja pod znakiem Raka,
Cukier, miód, czekolada -
Jeśli konsumpcja,
to tylko taka.


Pan mi nieba przychyla (prawie)
i łoże ściele.
Pan szuka gwiazdy porannej
na moim ciele.

Pan zna moje małe pragnienia,
pan za nie płaci,
Przy żonie (mówią) faktycznie
szybciej się można wzbogacić.

Tak słodko, słodko smakuje
Kolacja pod znakiem Raka,
Cukier, miód, czekolada -
Jeśli konsumpcja,
to tylko taka. 

Pan na romantyzm mnie chwyta,
pan lubi umierać.
Przez uszy gwałt mi zadaje
cytat z Boudelaire'a.

Pan mości starannie mą celę,
ma różne zalety
Pan, niestety, nie umie należeć
do jednej tylko kobiety.


Tak gorzko, gorzko smakuje
Kolacja pod znakiem Raka.
Piołun w drinku z grapefruitem 

Jeśli konsumpcja
to tylko taka.


"Na kolanach"

Zacieram ślady na podłodze
Gdzie leżał ciężar naszych ciał
Omiatam wzrokiem miejsca, co znają
Ich ciepło, ich ogień, ich żar

Ref:
Na kolanach, ze ścierą, przywieram
Na kolanach, i mokry jest ślad
Na kolanach, nie opieram się teraz
Lepkim cieniom nie uciekam z łap

Pastuję rysy wydrapane do krwi
Masuję mięśnie wygniecionych poduch
Powietrza łaknę, tak, powietrza brak mi
W korytarzu wspomnień stoi gęsty zaduch

Ref:
Na kolanach...

Nie - porządna, ciebie żądam
Nie - skalana, chcę się słaniać

Nie - porządna, ciebie żądam
Nie - skalana, chcę się słaniać

Nie - porządna, ciebie żądam
Nie - skalana, chcę się słaniać



"Zatrzymaj mnie"

w każdej komórce drży supernova
odpływa znów od ciała głowa
nie prześpię nocy, doczekam świtu
ciąży mi moja lekkość bytu

mrowią mi dłonie, jeży się skóra
gonitwa myśli, doznań wichura
żyły pulsują, lecz nie ma mnie tu
ciąży mimoja lekkość bytu

oddech skrócony, krok przyspieszony
w odwiecznej walce zaciskam palce
padam ofiarą wciąż niedosytu
ciąży mi moja lekkość bytu

zatrzymaj mnie
chcę poznać życie
jakim jest
przemyśleć gest
usłyszeć szept
zatrzymaj, zatrzymaj mnie




"Tu..."

Przechodzę taśmą zgrzebnych ulic
Wyraźny mają smak i kolor
Nie trzymać w sobie łez, nie tłumić
Pozwala mi ten praski polor

Pies czarny znajdzie do mnie drogę
Lecz tropy zmyli swe nieszczęście
Osuwam się miękko na podłogę
Zamykam oczy, otwieram pięści


                 Kołysze mnie tramwaj nocnej linii
                 I stukot kół odmierza jego bieg
                 Usypiam już i głowa mi się chyli
                 Na moście wrośniętym w prawy brzeg 




Trójkąt bermudzki trzech alei
Co bierze w zastaw drżące ciało
Świtaniem nagim odpowiedź da mi  
Czy rzeczy były, czy się zdawało


Dom jest mą twierdzą, ty, który wchodzisz
Widzisz przez okno świątyni zarys
Nad innych bogów wynoszę chaos
Z niego powstaję, z niego się rodzę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz