poniedziałek, 10 października 2011

Moira - Latavce 2002


Stoję tu, w punkcie, do którego nie doszłabym, "gdyby nie" lub "właśnie ponieważ". Czuję, jakbym odbierała Oscara we własnej kategorii. 
"And the Oscar goes to..." - ląduje w moich rękach. 

"Gdyby nie" lub "właśnie ponieważ". 



"Moira"

Moira senna i zmęczona pogonią za odyseuszami oddaje się przyziemnym pracom. 
Wyszywa wzorzyste serwetki sprawnymi, jak jej plany, palcami. 
Misterny labirynt ściegów przykrywa coraz to większą powierzchnię. 
Moira buja się w fotelu, co raz głaszcze rudego kota, a serwetka rośnie. 
W półmroku jej bluesowego wnetrza bezwiednie podtrzymuje wielowiekową tradycję - nitka kryje się, podąża za igłą, wynurza, by znów zniknąć. 
Wieczorem praca skończona, kobiece oczy więdną za znużenia. 
Moira odwraca swoją robótkę - po drugiej stronie wybujał gąszcz przeznaczenia i słowa 
"Circulus vitiosus".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz