niedziela, 11 września 2011

Nieskromny pasażer na gapę - 2003


Wiersze o tym, co porzucił Konfucjusz. Wiersze o księżycu (o, poetycka zgrozo!) Wiersz o owadzie. O gwieździe, o stracie. O mnie.


***

przez ciebie
Łysy w pełnej krasie
nie mogłam spać
i jeszcze trzynasty
koty na drodze
całe czarne
i rozdeptany żuczek
w zielonym pancerzyku
to na
szczęście
może

a kto by tam
w takie rzeczy
proszę ciebie
wierzył

***

słabość
zdarza mi się
tyle razy ile Ty
do dziesięciu
na rok

***

patrz na mnie, Valentino -
jeszcześ nie pełny
dlatego krzywe masz spoj-
rzenie
koniec twojego szalika
utytłany w błocie
            - ja po nim
            jak po linie
do twojego wzroku
patrz na mnie, Valentino

***

mam bliznę po Tobie
mam bliznę po matce

nie dają zapomnieć
i jak opowiadam

czas ciągnie się równo
jak gorące toffi

***

nowy dzień,
Santa Polonia
i włożę się cała w niego
do bólu, żeby poczuł
że kurwa
będzie noc
i po nim
Santa - nowy dzień,
nowszy jeszcze od niego

***


popiliśmy
moją stratę i milczenie
sokiem z żywej pomarańczy

tętniła mi w rękach
jej słodkie orzeźwiające serce
wylało o wiele więcej niż
mieści się w nim zazwyczaj

bo z ust do ust
przez sznur pocałunków

nastapiło jego
cudwone rozmnożenie


***

ściągnę rozgrzaną jeszcze pościel
jak obrus z ołtarza

tam gdzie płonął ogień
w sztucznym świetle księżyca
krzątały się święte chrabąszcze

i nie pozwolę dotknąć
nikomu
chińskich znaków szkaplerza

***

moje niebo
namalowane olejami i pędzlem
z ogona wiewiórki

obraz prawie przestrzenny
w szerokim pass-par-tout

popatrzysz na nie
głowa w bok
i ramiona wskazujące
wyjście i nastepną salę

dwudzieste chyba niebo już widzę
powiesz

i w skrzypnięciu podłogi
zniknie twoje zainteresowanie
życiem pozagrobowym

***

razem z twoim
zbliżył się do mnie
o otwarte drzwi
mikrokosmos na sześciu nogach

***

przyjmuję ciebie
wgłab siebie
wgłąb
rękami do wewnątrz
całym ciałem

nieprzytomnie

a później
tu siniak i tam
i coś boli

kiedy grała muyzka
a ja nie miałam okularów

to nie ja tańczyłam

a później
ja oddychałam ciężko

***

powierzam moją
spadającą gwiazdę
powietrzu
spalającemu

w ręce 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz