sobota, 5 maja 2012

Jaszczur

Skóra złazi ze mnie, jak z jaszczurki, parę ruchów na paddelboote i biceps się ładnie zarysował. 
Zewnętrzna wylinka trwa parę dni. Wewnątrz, tu, na wysokości splotu słonecznego, czuję zastój. 
Nie wystarczy nocy, żeby przespać, sny śnią się znamienne i męczące. Tylko raz przyszedł do mnie kudłaty pies, położył swoje cielsko na moim boku i oddychał ciepło i zwierzęco. Trochę się bałam, trochę ufałam. Gdyby chciał mnie zagryźć, zrobiłby to od razu. Na razie sobie poszedł. Brakuje mi jego ciężaru, bo przytrzymywał, ustalał grunt. Jakie to dziecinne, naiwne... 
Dzień, za gorący, zbyt kłótliwy, wylewa się z ram, nie ma końca, nie zatraca, choć tyle się dzieje. 
Na chwilę się wyłączyć, nie dryfować po zakamarkach umysłu, zostać tu, gdzie jest ciało, zapanować nad nim. The time is now, now, now. 
Chwila prawdy (jak sobie radzę?) przyszła, tak, jak sądziłam. 
Nie szukaj mnie, proszę, nie goń, egoizm pcha ten Twój wózek, nic innego - Circulos vitiosus - piszę list otwarty, bo mogę się otworzyć. To luksus, na który Cię nie stać - o, ironio. Dlatego do mnie mierzysz. 
Przykro mi, szkoda, żal. 


Wszyscy i tak patrzą na ostatnią gwiazdę w dyszlu Wielkiego Wozu, nie na cztery koła, co go pchają.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz