piątek, 23 listopada 2012

Tatoo

Zapomniałam o wannie napełnionej wodą. Nie przelała się, na szczęście.
Doznałam natomiast olśnienia.
Zamiast rockmana z wytatuowanymi przedramionami, chcę tatuaż. Sam. Bez przedramion, ramion, pleców czy bioder. Ileż łatwiej i przyjemniej z taką myślą.
Na skórze warto zostawić coś, czego potem nie będzie trzeba wycinać. Imion, słów, konturów sylwetki, nazw miejsc, które nam o czymś przypominają, dziwnych kształtów, których znaczenie zgubi się, kiedy złapie nas starcza demencja.

Pierwsze dźwięki Błękitnej Rapsodii, linijka "Wyprawy", Coltrane... 
Czarne, ascetyczne znaki nut na ciele, zmieniającym się z wiekiem. Czy przesuną się na pięciolinii? Zmieni metrum? Zatrze klucz...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz