niedziela, 24 sierpnia 2014

Kiedy patrzę przez ciebie

RUSCY

Boję się
Kiedy mi mówisz
Będzie wojna
I przyjdą po nas 
znowu
rozdzielą
odbiorą nadzieję 
i jutro
Oni czekają 
o pół kroku
Nie zdążę nawet 
cię pokochać.

*** (wieczość)
po 
cienkiej linii
jak dziurawym mostem
idę wgłąb ciebie
nie widząc przepaści

od skoku do skoku
wieczność

***(doczesność)
supłami
dla dwóch różnych lin
zwiąż mi 
doczesność
















Ostatnio dużo więcej czuję. Czuję, jak przepływa przeze mnie muzyka, człowiek, ciąg przyczyn i skutków. 
Czuję, jakby nurt był na tyle silny, że mogę na nim tańczyć, ale go nie powstrzymam, nie zmienię - chodzę po wodzie, jak zbawiciel własnej duszy, spalony słońcem nieelokwentny pomazaniec, co uśmiecha się tylko do innych - w ten sposób chce nieść dobrą nowinę. Sądzi, że inni wyczytają z tego uśmiechu to, co trzeba. Przyjdźcie do mnie - nie wszyscy - a ja was pokrzepię, dam wam pić ze zdroju czystego i zakłócę wasze życie. 
Nie wie prawica, co czyni lwica (ha,ha).

Kiedy patrzę przez ciebie, widzę siebie. Wyraźnie, może zbyt. Tam, gdzie patrzyłam wcześniej widziałam coś innego - może lepszego - z czym jednak nie do końca się utożsamiałam. Jakąś wspaniałą projekcję; druga ja spętana i rzucona w kąt, lekko przysypiała, znużona - jak człowiek po udarze. Siostrzyczka mniejsza i lekko spłoszona, przeciekająca często w oczach, rozpalona na sercu, przypięta do krzyża swoich i twoich rozkoszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz