***
kim jest moja matka
i kim są moi bracia?
chciałam powrotu
do pierwszego domu
ścian z dobrze ukrwionej tkanki
ale tego domu
już nie ma
wybudowałam własny dom
o którym wiedzą nieliczni
i sama gubię adres
nie noszę kluczy
i dzwonię godzinami do drzwi
a tam nie ma nikogo
oprócz mnie
ściany mojego domu
kapią na czarno czcionką
w stojące wiadra białych kartek
skąd to się sączy
sama nie wiem
czy jest lepszy czy gorszy
od pierwotnego?
trzeba płodzić płodzić
poznawać po owocach
***
miarka na ciebie
inna miarka na mnie
wyskakujemy ze schematów
jak rybki z akwarium
na drodze ewolucji rosną nam płuca
***
wiesz
jestem trochę Małą Mi
złośnicą
rudym wyładowaniem w eterze
przyjaźniłam się
z lodowatą Buką
brnąc w śniegu
który sama tworzyła
mam starszą siostrę
po drugiej stronie rzeki
i szeroko otwarte oczy
które niedowidzą na wyciągnięcie ręki
łowiąc wszystko z wnętrza
jak chochelką w zupie
stąd tyle soli
gdy płaczę
i pięciokrotne echo
gdy krzykniesz
w ograniczoną pozornie
przestrzeń
"Mojej Utopii"
Utopii mojej na dzień dobry
Śpiewam - kochanie jesteśmy sami
Wtulam się mocno całując niewinne
Nieśmiertelne usta
Zostawiam śpiącą jak Danae
Osłoniętą deszczem boginkę księżyca
Zastyga w bieli Renoir'a
W kolorze Klimt'a
Wychodzę sam
A moja Utopia
Nic nie wie o Apokalipsie
Wychodzę sam
Walczyć i przegrywać
Bez hymnu zwyciężonych
Kiedy kładę się znów obok
Ona patrzy na moje rany
Krwawisz, mówi, zamykając we mnie
Swoje wieczne ciało
Śpię by się obudzić
Zacząć stary dzień
Bez swojej Utopii
By przyjść z wielką raną
By mogła mnie uleczyć
Moja Utopia
"Prohibicja"
Mówisz do mnie prohibicja
nie pokazuj swego ciała
w ciele zazdrość
w ciele siła
niespożyta, z rąk szatana
Krzyczy w ucho prohibicja
nie sprzedawaj swoich myśli
poukładaj noś schowane
nie myśl głośno
niebezpiecznie
Drąży tętni prohibicja
na altruizm poświęcenie
nie otwieraj nie rozdawaj
ceń co twoje
Prohibicja
Prohibicja
Prohibicja
***
moja równowaga
tak często krzyczy
lubi słuchać miasta
i jęków ulicy
powyżej 80 decybeli
jak epitafium
przyjmuję każdego dnia
gwizd pociągu ze Skarżyska osobowy
moja równowaga
flirtuje z jazgotem
nie bacząc
na kaca
Muzyczny bakcyl Łukasza G. Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz