***
oddycham powietrzem spod ziemi
powoli i ciężko
nawpół umarła
szekspirowska
czekam na ciebie
i pocałunek dający życie
jedyne czego się lękam
to bezlitosnego fatum
zwątpienia nadwątlonych sił
w katatonii tęsknoty
pożywienie mojej ziemi
to sączone przez kalkę zwierzenia
wyzute z ochrypłej radości
wyrwane z piersi
krzyczące
nawet w czas posuchy
opadają w otwarte usta pragnienia
jak mgła po deszczowej porze
zrasza kwiat kaktusa
jednonocny
***
moja miłość
Matrin Eden
nabiera wody w płuca
moja miłość
Beatrycze
wybiera szczęście nieswoje
moja miłość
Wanda Monee
kładzie kwiaty w grób
moja miłość?
nie moja?
jeszcze nikt o niej nie napisał dramatu
jest filmem w tonacji biało-fioletowej
spada ze śniegiem w ornamencie okna
jest dziełem niedokończonym
wilczą mitologią na ciemnych od idei kartkach
jest w porywach i przyjeżdża niespodziewanie
hulajnogą na jednym kółku
staje w drzwiach zapowiadając gości:
idą za nią
- Lawina
- Lawa
- Lew
***
dla ciebie
będę
westalką
o czystym spojrzeniu
ideowym
aniołem transcendencji
zakwefioną
różą wschodu
na ścieżce prawdy
postawię bose stopy
niewinna
jestem
dla ciebie
***
chodziła w twoim umyśle
miłość szklanką wody
bezapelacyjnie istniejąca
lub rozbita bez zawartości
exlibris jej kroku
rozrzucałaś jak wizytówkę
przedstawiciel domu pogrzebowego
zanim pojawił się trup
wisiałaś sępim wzrokiem
nad początkiem uczucia
oceniwszy ile jeszcze życia
zostało
teraz
wierzysz w karmę
wizje przechodnie
i pewną niepewność
czy to szkło i czy woda
podpytujesz rzeczywistość
***
wzdychaniem rozrywam swe niebo
pomięte jak psu z gardła
gwałtownym gestem
wydzieram
z wnętrza wołanie
świdruje w małżowinach
wysokim jak czajnik głosem:
sama sobie zgotowałam
ten los
odpoczywam i szukam
zimna na podłodze
drobnymi od jęku rękoma
wędruję
zbierając owoce chłodu
przykładam
jak kompres morfinowy
leczący
do ust piersi serca i czasu
zamarznięta będę
aż wzejdzie słońce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz