***
Czy to lustro jest czy tafla
przeciętego wzdłuż jeziora
nieprzeciętną regularność
nosi ran do wyleczenia
Nie pamiętam, kiedy wstaję,
co zamknęło dzień poprzedni
gniew, mijanie znaczeń, rozpad
chleb szarawy i powszedni
Tchu wziętego w płuca brak -
nie wcześniej, niż powinno
wynurzenie z niezwykłości
tworzy wartość nową, inną
Nie zostanę w jednym miejscu
nazbyt długo, możesz ze mną
wyspy płodzić wulkaniczne
w tym równaniu z jedną zmienną
Klucz do bramy, do pokoju daję
- wizjer w kształcie teleskopu
do badania ciał astralnych
zimna blaszka stetoskopu
Czy to lustro jest czy tafla
przeciętego wzdłuż jeziora
ponad wodą czas zatrzymać
nasza, nie Demiurga rola.
poniedziałek, 28 listopada 2011
niedziela, 27 listopada 2011
For my Friend
"Away from
reality"
Me, myself
and I don’t want to let you down
In every
second I’ll try not to leave it drifting
Away from
reality
Please,
tell me you know I’m not lying
It’s just my
weakness that speaks so loud
Without any
of you I’m breaking apart
Sandy land
collapses under my feet
Sucking me
with a baleful hiss
Please,
tell me you know
That my
intentions are the purest
And you
believe I want to stay
Not so far
from reality
What I need
is a hand stretched wide
Not a rocky
hard fist
Hold me
close and I’ll try to be
Not so far
from reality
Me, myself and
I say thank you
For your
company
sobota, 26 listopada 2011
widoki
"Hangman"
Mijały uparte dni
milczenie o tym, że znikamy
Obrót na pięcie jeden, drugi
powoli zmieniał serce w kamień
***
zawisnąć w pół kroku
nad oceanem
ma dużo uroku
tyle
co widok z szubienicy
Mijały uparte dni
milczenie o tym, że znikamy
Obrót na pięcie jeden, drugi
powoli zmieniał serce w kamień
***
zawisnąć w pół kroku
nad oceanem
ma dużo uroku
tyle
co widok z szubienicy
środa, 23 listopada 2011
Silva rerum
I'm still young
I'm still naive
And I know that you know
I don't know much about the industry
And I don't trust you yet,
So don't expect me to eat.
Cos I'm so tired of
Never being taken seriously.
Laura Marling
I'm still naive
And I know that you know
I don't know much about the industry
And I don't trust you yet,
So don't expect me to eat.
Cos I'm so tired of
Never being taken seriously.
Laura Marling
***
po co się idzie do apteki
kto to jest listonosz
ile mamy pór roku
bo moja ulubiona to kwiecień
blue black
i żółty
gdybyś wróciła mamo
zapytam dlaczego tak długo
bo czekam tyle, wiesz
i jest mi smutno
- dla Dominika i Jego Mamy
Wypis z lektury
"Pośród wielu cech niezbędnych u muzy Lou miała zdolność rozpoznawania niezwykłych ludzi, którzy panicznie się bali, że są z w y c z a j n i i przekonywała ich o ich roli wybrańców."
Francine Prose "Żywoty muz"
Potrzebuję muzy.
wtorek, 22 listopada 2011
Stu-po(s)t - 2003-2004-2005- 2006?
Zastanawiam się, czy jeszcze do czegoś, oprócz niewymiernej wartości utworów "literackich", potrzebne jest idealizowanie? Hm... po bardzo krótkim zastanowieniu, mówię stanowcze Nie. Nie, zupełnie do niczego, zapamiętajcie, dziatki.
Może te słowa powinny się dłużej sezonować? Zastanawiam się, czy opisują coś obiektywnego?
Pod zaimek należy podstawić w myślach dowolne imię - spróbujcie? Daje radę? Nie? Tylko jedno pasuje najbardziej? A może tamto już nie pasuje, a pasuje nowe? Nowe imię dla nadziei, nowy kanion dla echa, Fidiasz dla talentu?
Literatura jest ponadczasowa - nie twierdzę, że "to" jest literatura. Niemniej jednak, nie powinno być mi wstyd (trochę się jeno dziwię), że wpadłam na to wcześniej. Cóż, nie jestem w stanie przewidzieć, "kędy wieje wiatr".
"Komentarz do"
Za bliscy by się sobie przyśnić
Prawda, jakie to aktualne? Mogłabym zacząć pisać do "Porad Pani", albo "Sercem Wyznane". Nie śmieję się, wierzę w to, co piszę (w lirykach, znaczy). W każdej minucie, wierzę święcie i niezłomnie.
"An Alloy"
Sometimes - dzięki temu (czasem) zbliżamy się do absolutu ze świadomością, że ta kula leci ma elipsoidalną, bardzo długą trajektorię... To sformułowanie ma sens? Nie znam się na broni.
Potrzebuję błogosławieństw. Przyjdźcie kłaść ręce na mą głowę.
***
wiesz, że
się nie rozkruszę
nie zsypię jak gąbka
starej wykładziny
twoja tak piękna obecność
dla mojej
to kanion dla echa
to Fidiasz dla talentu
jedno istnieje swobodnie
bez drugiego
lecz nie tworzy nic powyżej
świadomości bytu
Może te słowa powinny się dłużej sezonować? Zastanawiam się, czy opisują coś obiektywnego?
Pod zaimek należy podstawić w myślach dowolne imię - spróbujcie? Daje radę? Nie? Tylko jedno pasuje najbardziej? A może tamto już nie pasuje, a pasuje nowe? Nowe imię dla nadziei, nowy kanion dla echa, Fidiasz dla talentu?
Literatura jest ponadczasowa - nie twierdzę, że "to" jest literatura. Niemniej jednak, nie powinno być mi wstyd (trochę się jeno dziwię), że wpadłam na to wcześniej. Cóż, nie jestem w stanie przewidzieć, "kędy wieje wiatr".
***
stepowego wilka
połknęła trawa
jak się połyka kluski
jednym chlup
i tylko białe farfocle z ogona
zakołysały się spazmatycznie
w grubych ustach ziemi
- wielkie podciśnienie
i już nie zobaczymy wilka ze stepu
chyba że
w bajce najtrwalszej
ludzkiej pamięci
"Komentarz do"
Za bliscy by się sobie przyśnić
Zbyt obecni aby tęsknić
- kupiłam nową pościel
i znów leży w niej doczesność
Najświętsza Panienka w potoku sztucznych kwiatów
Prawda, jakie to aktualne? Mogłabym zacząć pisać do "Porad Pani", albo "Sercem Wyznane". Nie śmieję się, wierzę w to, co piszę (w lirykach, znaczy). W każdej minucie, wierzę święcie i niezłomnie.
"An Alloy"
you said
we were like an alloy
where one ends
other begins to shine
one shine
you were amused
feeling so comfortable
so natural beside me
like twin towers
of body and mind
so did I
so was I
sometimes being
you-and-me
an infinite creature
Sometimes - dzięki temu (czasem) zbliżamy się do absolutu ze świadomością, że ta kula leci ma elipsoidalną, bardzo długą trajektorię... To sformułowanie ma sens? Nie znam się na broni.
Potrzebuję błogosławieństw. Przyjdźcie kłaść ręce na mą głowę.
poniedziałek, 21 listopada 2011
99 (2003/2004)
"K. tu była"
Jak to dobrze, że można z perspektywy czasu cieszyć się. Wydaje mi się, że żyję już drugie stulecie, a przede mną najmniej ich pięć. Spopielona wańka-wstańka. Tryskam energią i "mam wystrzałową wyobraźnię".
"Apel do masochistów"
weźmy kiedyś w przypływie pomyślunku
cały szereg rzeźbionych w lenistwie chwil
bo teraz żeby znaleźć się poza zasięgiem
trzeba na prawdę umieć zaplanować
że nas nie ma
i nie wystarczy wyjść
i nie wystarczy pójść
i tak po prostu przed siebie iść
lecz trzeba każdemu z osobna napisać list
że z przykrością zawiadamiamy
bo od dnia tego i tego
do odwołania
jesteśmy umarli dla świata
i że zapewniamy o naszym uczuciu
gorącym przywiązaniu do teraźniejszości
lecz z pobudek osobistych
o których w pośmiertnym wydaniu autobiografii
poszukujemy pępka ziemi
i nie spieszymy się na autobus w nieznane
który i tak nas dopędzi, a może wyminie i nie zauważy
kto wie, kto wie, co będzie
i weźmy ciepły koc i wino
a ognisko zapisze nasze kroki konstelacją nowej mitologii
uciekając dymem do gwiazd
"od śmierci do życia"
już wiem
co pokutuje
co tak boli nie boląc stale
co czyha i zagraża równowadze
to sytuacja bez końca
zawieszona w niedopowiedzeniu
stąd zastanawiam się nadal
i błądzę
to toksyczna substancja
narkotyk o spóźnionym działaniu
podany mi jak dogmat
przez nieosiągalnego guru
to moje domniemanie
o przypadkowym spotkaniu
jeszcze kiedyś
i pytanie
co usłyszę w ciszy
co usłyszę w sobie
rozdrapywana rana krzyku
to właśnie pokutuje
a tu...
dzwonek do drzwi – to Ty przyjacielu – kocham Cię
" join-venture"
dzisiaj
choć ciało nienagannie podatne
było na sonograf widoków pożądanych
w sposób naturalny
rozgięłam je twardą ręką
ustawiłam w pionie
cóż to
żandarm na straży
samokontrola bez brewerii
przywołanie do porządku
bardzo irytujące
korygowanie zachowania
nie nie nie
chyba to nie ja
a może tak się zaczyna
alkowiana konstytucja
"Rozpruwanie"
synonimy
a bliskoznaczności
to niuanse słownikowe
bzdury możnaby rzec
jednak są
jak między nie boję się
a chcę
zieje spadania studnia
jak między nie lękam się
a pragnę
rośnie gęstwina zażaleń
jak między nie sprzeciwiam się
a dążę
dlatego wymagam od siebie
wiedzy rozprutej na podszewki
czy postępuję z pewnością
czy tylko z pewną siebie odwagą
niedziela, 20 listopada 2011
Przy stole
Historie z życia wzięte.
***
lepiej już skłam
powiedz
"jak miło, że dzwonisz"
i jeszcze "co u Ciebie?"
przyzwoicie
zachowaj się wobec mnie
starym wrogom
mówimy "dzień dobry"
przez zaciśnięte zęby
i z zaciśniętą dupą
***
wyćwiczyłam się
w oddychaniu jednym płucem
w oczekiwaniu aż drugie
rozkurczy się
wiem już
nie umiera się z jednym
płucem
nie umiera się nawet
bez dwóch
wtedy, gdy trzeba
rosną spod pach skrzela
siedzimy w błocie
jak żaby
czekamy na wiosnę
---
teraz ćwiczę
drogę ewolucji
***
znalazła się dla mnie
odpowiednia metafora
zostałam
rurą
w boskich organach
upust przez dwie dziury
przybliżył mnie
do siebie
***
lepiej już skłam
powiedz
"jak miło, że dzwonisz"
i jeszcze "co u Ciebie?"
przyzwoicie
zachowaj się wobec mnie
starym wrogom
mówimy "dzień dobry"
przez zaciśnięte zęby
i z zaciśniętą dupą
***
wyćwiczyłam się
w oddychaniu jednym płucem
w oczekiwaniu aż drugie
rozkurczy się
wiem już
nie umiera się z jednym
płucem
nie umiera się nawet
bez dwóch
wtedy, gdy trzeba
rosną spod pach skrzela
siedzimy w błocie
jak żaby
czekamy na wiosnę
---
teraz ćwiczę
drogę ewolucji
***
znalazła się dla mnie
odpowiednia metafora
zostałam
rurą
w boskich organach
upust przez dwie dziury
przybliżył mnie
do siebie
piątek, 18 listopada 2011
Co słyszysz, kiedy milknie muzyka?
Szanowni Państwo!
Dzisiaj proponuję kawał mięsa. Szczerą prawdę, brud spod paznokci. Jeżeli czytają to dzieci, proszę, żeby odeszły w tym momencie od monitora - nie żartuję.
Gasną światła, bo zabrakło fazy.
Milknie muzyka, bo pianista zapił.
Płowieje i wysycha skóra, bo nikt jej nie namaszcza i nie nawadnia.
Wiem, co się może stać po przekroczeniu Rubikonu. Z czym wielu z pokolenia Pewexu, ale i Pokemonów, zapoznało się być może (?) dogłębnie i boleśnie. Często przychodzi bardzo szybko, zaledwie tuż po dzwonku, co miał serce z konwalii, ale zwiądł. Nie umiejscowię tego w czasie; było, to i tak nadto.
Nie wierzę, że jest uniwersalne; mówię tylko, że się zdarza.
Należy widzieć to, co powstało pomimo tego, samowolnie, jak swobodnie wieje wiatr.
To Ono. Uniwersum samo w sobie. Piękne, wsobne, otwierające, szczere, lojalne, płynie w nim moja krew. I nie jest moje, jest dla świata.
Dzisiaj proponuję kawał mięsa. Szczerą prawdę, brud spod paznokci. Jeżeli czytają to dzieci, proszę, żeby odeszły w tym momencie od monitora - nie żartuję.
Gasną światła, bo zabrakło fazy.
Milknie muzyka, bo pianista zapił.
Płowieje i wysycha skóra, bo nikt jej nie namaszcza i nie nawadnia.
Wiem, co się może stać po przekroczeniu Rubikonu. Z czym wielu z pokolenia Pewexu, ale i Pokemonów, zapoznało się być może (?) dogłębnie i boleśnie. Często przychodzi bardzo szybko, zaledwie tuż po dzwonku, co miał serce z konwalii, ale zwiądł. Nie umiejscowię tego w czasie; było, to i tak nadto.
Nie wierzę, że jest uniwersalne; mówię tylko, że się zdarza.
Należy widzieć to, co powstało pomimo tego, samowolnie, jak swobodnie wieje wiatr.
To Ono. Uniwersum samo w sobie. Piękne, wsobne, otwierające, szczere, lojalne, płynie w nim moja krew. I nie jest moje, jest dla świata.
***
powiedziałeś, że On
jest dla ciebie najważniejszy
ode mnie i od ciebie ważniejszy
jestem Jego ostoją i służącą
nauczycielką i praczką
siłą rąk powstrzymuję się
podtrzymuję Go
a jednak
czuję, że hierarchia jest inna
On, ty
długo
długo
nic
cisza
chwilowe spotkanie
chwilowe pożądanie
chwilowe zainteresowanie
mija
i ja
***
już umiem robić COŚ
z pustką
siadam przy komputerze
oglądam film
wzruszam się „Modlitwą do anioła”
(była do mnie, przez krótko)
nie rozsierdzam się (cię)
nie pytam
czuję za to bulgot w brzuchu
zwijanie się tasiemcowych jelit
i mojego wroga – stolca
odurzam się własnym smutkiem
bezdomnością wśród przyjaciół
ich brakiem
czas prześlizguje się po mnie
zostawia przesuszone policzki i fiolet zmęczonych oczu
przeczekuję jak Winnie
a tam gdzieś tańczą rozmawiają kochają się dotykają
szczęśliwi ONI
z którymi nie mam pokrewieństwa
***
potrzebuję spokoju
potrzebuje spokoju
pokoju w głowie
z głowy mieć cię
problemy
nie
gadaj
nie mów tyle
rób porządkuj w szafkach w półkach
tam tkwi kurz i w głowie kurz tkwi
tkwię tu co jest tam --- nie wiem
coś lepszego spokój mam tam jest
inaczej
tam gdzie mnie nie ma ciebie
"autoprezentacja"
ach przecież rozmawiamy
o boże, jakie to ciężkie
no już mów
jak musisz
ile razy to ja
a ty nie to
a ja właśnie więcej
musisz zrób to
(proszę)
no i lampa i to już nic
nie znaczy
co znaczy
„jesteś mi przecież najbliższa”
-- widzę twoje majtki
podpaski dupę tłuste włosy
(jak stado kóz)
masz dziurawe zęby dłubiesz się
masz krosty dziwnie czerwone na policzkach
gałgany na wierzchu słaby wzrok
kiepskie te obiady co mi dajesz
przecież przebywamy ze sobą
najważniejsze jest przebywanie
nie trzeba tyle gadać gadać no co ty mi możesz
powiedzieć
nic przejmującego o ile nie wygrana w lotka
a co ja myślę
co ja myślę to mam tak głęboko pod skórą
daleko od ciebie chyba że coś myślę o tobie
i to tylko żeby wskazać ci jak wiele jeszcze przed
tobą
żeby mi dogodzić
żeby odcisków nie narobić
i nie wytrzeć rękawa w plamę keczupu
czwartek, 17 listopada 2011
Pamięć organizmu
***
Polecam się twojej miłości
uszom przygiętym do ust
Powierzam się pamięci rąk
o skórze cierpiącej na niedostatek
W listach z dzieciństwa
prosiłam o przychylność ziemi
Nie litość nieba
odpuszczenie przewin
O kołysanie jednorodne
W kole, na którym yin i yang,
jestem linią łączącą
A najwięcej we mnie
gotowości
Paszcza lewiatana
- kładziemy głowy na jeden bok -
Naiwna apoteoza doznań
Połyka mnie
Chrupie
Wypluwa na brzeg same kości
w miękkim etui
Które pamięta jak zdarto nań
skórę świni
wtorek, 15 listopada 2011
Preludium
***
drżenie na myśl
że oto staje przede mną Niewiadoma
wobec niej
zachwycona ja
dotykam mglistej tkaniny
i wtedy
nabiera moich kształtów
"g*** w trawie" też potrafi z daleka ładnie wyglądać
"Ekonomiczna"
zużywam
pół cebuli
do tego
serce w całości
mikra ekonomia
poniedziałek, 14 listopada 2011
Tu es responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé. 2003
Na przekór listopadowemu chłodowi, niełatwym porankom, obrastaniu w szron... uczyć się oddychać i przecierać dobre ścieżki w organizmie. Aż zaboli.
"Ta pierwsza burza"
zagrzmiało, miły, pierwszy raz tej wiosny
nieba ciemnego pęknięcie srebrzyste
wdziera się do okna i grozi.
zwykle się żegnam, wspominam „od ognia...”
wchodzę pod żagiel powiekami szyty
a chmura się skrapla w krwioobiegu ziemi.
bo rodzi się jak Atena
z potężnego bólu zimowej głowy,
jak krzyk namiętności
po długim czekaniu,
paraliżuje
wstrząsa
łzawi.
jej bicie w kotły, jej boskie zgrzytanie -
gdzie byłaś ze swoją szarą sukienką?
z ciszą drepczącą zawsze o krok z tyłu?
pytam nagłe szczęście, chociaż nie powinnam.
dobrze, że już jest - wszystko jej wybaczam.
na koniuszku palca, jak na szpilce,
kołyszę burzy wiosennej diabły zielonorogie
na tle płynnym, z firanki.
przytula się do mnie perskim kotem
o miękkim futrze rześkości
ta moja pierwsza burza wiosenna,
buszująca w sercu
jak w konwaliach.
w skrócie
wpadasz w moje serce
jak wiosenna burza
w bukiecik konwalii
- aż pachnie miłością
cała mokra ziemia
***
mogę cię czytać bezustannie
jak dobrą książkę
zaznaczać twoje myśli
szerokim podkreśleniem uśmiechu
nazwać przyjacielem
i przystanią
świecącą jak lampa Akermanu
i wciąż się tobą dziwić
i chwalić tak
że autor ginie gdzieś po drodze
bo jesteś Małym Księciem swojej
wiecznej Róży
niedziela, 13 listopada 2011
Myśli pozbierane - 200?
Boisz się, że znikasz? Zapewne już cię nie ma, tylko o tym nie wiesz.
***
znikanie nie jest potoczną
domeną człowieka
a nie ma go po latach tam gdzie być
mógłby
gdyby go chcieli
chemia wypiera wszystko co zbędne
chemicznym papierkiem lakmusowym
sprawdza nasz umysł
czy jeszcze potrzebny jest ten który
zaśniedział się gdzieś blisko nas
w towarzystwie przy piwie warzonym
chemicznie
że niby nienaturalnie znika?
ależ nie, naturalnie!
i ty też kiedyś znikniesz
ze złym pH w butonierce
z tego balu chemicznych pierwiastków
piątek, 11 listopada 2011
Pątnik - 2003 i powrót do przeszłości
Zadziwiające, jak historia lubi się powtarzać. To już jest nudne, naprawdę.
W tym równaniu musi być błąd, tylko nie wiem jaki.
Da capo al fine, da capo al fine, da capo al fine...
W tym równaniu musi być błąd, tylko nie wiem jaki.
Da capo al fine, da capo al fine, da capo al fine...
ptaki w klatce
***
znowu
piszę
żeby
się wyspowiadać
z
nieuctwa
najboleśniejszego
bo
pomimo własnych błędów
jeszcze
z nieufności
do
uczuć i przeświadczeń
którymi
jestem srebrna i złota
przeglądam
się w Twoich oczach
cały
czas za późno
pytam
niczego
nie ulepszam
wierzę
swojemu sercu
a
teraz zastanawiam się
gdybym
wierzyła
czy
pisałabym spowiedź
jakbym
trwała w grzechu
***
chcę
od siebie
niezmiennej
mocy
wiedzy
w życie
nie
samej nauki
moje
noce
są
rozmowami z tobą
kiedy
zawodzi wszystko
a
najczęściej
kiedy
ja się psuję
to
nic to nic
śpiewaj
mi
o
królewnie zaklętej w ropuchę
i
księciu
który
ratuje
o
Sonii sumienia
i
szlachetnym Rodionie
o
mnie i o tobie
do
snu
da
capo al fine
Wiara lokowana na złym koncie, kontestowanie siebie, uleganie sobie, życzeniowe myślenie... robienie sobie krzywdy, życie w strachu. Patologia. Jak można siebie tak nie lubić?
***
każdym
porem skóry
gorączkuję
wypacam
z siebie
ciebie
chora
nie
mów, że chora
podupadająca
na zdrowiu
włosy
na karku
lekko
zmierzwione
jak
przy zbyt dużej
dawce
ibupromu
ta
zachłanność
z
jaką
podupadam na
zdrowiu
jest
mordercza
***
Zostawiłeś u
mnie coś
kawałek
krwistych mięśni
nasączony
winnym octem
na długiej
jak
oczekiwanie
tyczce
krztuszę się
nim
z zapałem
neofity
sen mara
moja wiara
z której
powoli wyrastam
czwartek, 10 listopada 2011
Studium przypadku
Czy możemy chwilę pomilczeć?
***
obwiązuję głowę ciasno chustą
kosmyki włosów wciskam za materiał
głowa przestaje się chybotać
zaczyna odczuwać
lekki ucisk
mówi mi
że jestem
środa, 9 listopada 2011
Życie po to jest, żeby pożyć
Z pamiętnika młodej kobiety "w rozkroku"
Niech żyją długie weekendy, bo gdyby nie one, jak i wakacje (już tylko...listopad, grudzień, styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj i czerwiec!), życie stałoby się nie do życia. Jeden z tych momentów już wkrótce!
“od-prężanie”
poczekam
na siebie
aż dojdę
do siebie
ramiona pod głową
nasłuchuję z pewną niecierpliwością
czy może już
i wrzucam w menisk czerepu wypukły
kolejne szpilki
pod pręgierzem
uciekających kwadransów
liczenie nakręconych baranów
tykanie
piszczenie
odbijanie się potrawką z dnia
nie chce się przelać
wtorek, 8 listopada 2011
Niezobowiązująca, acz... opinia
Moi Wierni Czytelnicy, Wyborcy w plebiscycie Literackiego Bloga Roku 2011, Przeglądacze Okazyjni, Podglądacze Satysfakcjonująco-Notoryczni...
Mam przyjemność opublikować "niezobowiązującą refleksję" na temat mojej poezji Osoby, która naukowo drogę moją znaczy, p. prof. Grzegorza Leszczyńskiego. Za zgodą autora.
Serdeczne podziękowania ode mnie!
Pani Kasiu, wiersze zrobiły na mnie duże wrażenie - potrafi Pani pisać milczeniem, zawieszać głos, by wywołać refleksję i pozwolić nastrojowi wypełnić całą przestrzeń słów. To wielki dar. Proszę KONIECZNIE wytrwale pracować, ćwiczyć się w różnych formach.(...) w jakiejś chwili może warto by było pokazać te wiersze na publicznym forum - w konkursie poetyckim, na łamach czasopisma literackiego...? Bardzo do tego zachęcam. To ważny krok w twórczej biografii.
Mam przyjemność opublikować "niezobowiązującą refleksję" na temat mojej poezji Osoby, która naukowo drogę moją znaczy, p. prof. Grzegorza Leszczyńskiego. Za zgodą autora.
Serdeczne podziękowania ode mnie!
Pani Kasiu, wiersze zrobiły na mnie duże wrażenie - potrafi Pani pisać milczeniem, zawieszać głos, by wywołać refleksję i pozwolić nastrojowi wypełnić całą przestrzeń słów. To wielki dar. Proszę KONIECZNIE wytrwale pracować, ćwiczyć się w różnych formach.(...) w jakiejś chwili może warto by było pokazać te wiersze na publicznym forum - w konkursie poetyckim, na łamach czasopisma literackiego...? Bardzo do tego zachęcam. To ważny krok w twórczej biografii.
O prężeniu się - z Murakamiego
"...sama wiem, że jeżeli się odprężę, będzie mi lżej. Jaki sens ma mówienie mi tego? Lecz jeżeli teraz się odprężę, rozsypię się na kawałki. Zawsze tak żyłam i nie umiem żyć inaczej. Jeżeli odprężę się choć na sekundę, nie będzie już powrotu. Rozsypię się na kawałki, a te kawałki rozsieją się po całym świecie."
Norwegian Wood, Haruki Murakami
***
stoję nad tobą
jak nad miską kleju
opadam
ja fresk
nieużyźniony pamięcią
- dla Ojca (2003)
Norwegian Wood, Haruki Murakami
***
stoję nad tobą
jak nad miską kleju
opadam
ja fresk
nieużyźniony pamięcią
- dla Ojca (2003)
Dwa na krótko, dwa na długo - 2003
Zamykam oczy i widzę chaos. Pływam w morzu, unoszę się na falującej wodzie, a małe myśli podskubują mnie z każdej strony. Nie są na tyle dorosłe, żeby ich uszczypnięcie bolało, ale ich ilość wzrasta. Czasem odpływają, nażarte moim naskórkiem, przeważnie kotłują się przy głowie i rękach, utrudniając ruchy.
Zgubiłam soczewkę pod powieką, przyrosła nie w tym miejscu, co trzeba i teraz widzę świat a rabours.
Obrażam się, jak dziecko, że inni nie widzą tak, jak ja. Z tupania nóżką nic nie wynika.
Dopiero, kiedy mi przykopie coś z grubsza, okazuje się, że pancerz dalej trzyma, jest mocny i co najważniejsze, zawsze potrzebny.
Najwyżej będę śpiewać na ściśniętym gardle, może kogoś oszukam.
***
gdzieś
mnie gna
skąd stąd tam
to cudne życie
***
którą ulicą szłam
kiedy to było
szarpnęło świsnęło potoczyło się
kółko od wózka dzieciństwa
"Panu Gogh’owi - współcześnie"
zastygłam z łyżką przy ustach
a zupa kap kap na talerz
z powrotem
że co?
że jak?
że dokładnie - widziano na obrazie
nie miał ucha
słowo daję!
tak ją kochał?!
szalony!
a bez ucha - bo nie lubił
jej ciągłego gadania
altruista
inaczej męczyłaby kogo innego...
a tak zemdlała i wróciła
nieśli ją do niego na rękach
przez ulice
na rękach
po śladach krwi
kap kap z dziury po uchu
pochwaliłam
ach, jaka dobra pomidorówka!
"Hekate"
przeszkadzam?
ja tylko na chwilę
(już siedzi)
(wyciąga rękę po ciastko na stole)
nic się nie dzieje
tylko turlam i rzucam owoce pod nogi
o, ludziom przeróżnym (zaczyna
wymieniać,
chociaż nie pytałam)
co za rutyna
nie czuję satysfakcji
(kiwam głową...hmmm...)
ani radości nawet już od dawna
(wypiła zaproponowaną herbatę,
należy do tych, co wysysają plasterek
cytryny)
no, ale nie będę ci głowy zawracać
(boli mnie dzisiaj, mam niskie
ciśnienie)
tak, tak, idę
do zobaczenia
(wygaszacz ekranu wyrzuca kolejną
galaktykę,
no, sio kotku, pozbieram filiżanki,
niemożliwe...zostawiła mi jabłko,
stara kobiecina zapomina, że mam cały
ogród)
"she knows she's more than just a little misunderstood,
she has trouble acting normal when she's nervous"
"she says "it's only in my head."
she says "sshhh...i know it's only in my head."
Subskrybuj:
Posty (Atom)