Piątek
Codziennie budzę
się z jednym marzeniem – mieć poukładane w głowie. Ale ponieważ marzenie to, i
tu przychylam się do stwierdzenia, że marzenia raczej się nie spełniają w
takiej, jakbyśmy chcieli, postaci, wobec czego nie spełniają się wcale, nie
zamienia się w rzeczywistość, znajduję niejakie pocieszenie wyszukując
przeszkody natury społecznej, genetycznej lub uwarunkowane czymś jeszcze innym.
Nie pozostawiam jednak tego, przyznaję, szczytnego celu ułatwienia sobie życia
poprzez ustanowienie porządku pod własnym sufitem przypadkowi, a jakże! Myślę o
tym, stosuję różne techniki rozwiązywania problemów, słucham rad mądrych ludzi.
Z nich najtrafniejszą wydaje mi się ta, że za dużo nad tym wszystkim myślę. Ta
prosta rada nie zadowala mnie, albo może nie potrafię z niej skorzystać. Jakaś
skaza. Coś oprócz genów, co koduje białka intelektualne, musiało w
niewyjaśnionych okolicznościach ulec potwornemu wypadkowi. Ach, wyobrażam
sobie, jak po moich wnętrznościach jedzie rozpędzony pociąg i zatrzymuje się
dopiero na truchle pięknie ulożonych, skompletowanych łańcuchach mojego białka
intelektualnego, które uprzednio stratował pod kołami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz