To niemożliwe. To po prostu niemożliwe - pomyślała. Obserwowała ich cały czas. Na podłodze, na wiekowym, nieco wyblakłym dywaniku w różowe różyczki rozłożyła klocki do budowy miasta. Na wysokości wzroku drzwi biblioteczki puszczały skośne oczka słojów. Ciemne, jak u Azjatki. Nisko ścieliło się linoleum w niejasnym kolorze zamarzniętego jeziora - tam się nie siedzi, bo można złapać wilka. Nogi. W tym wieku widzi się ludzi głównie do pasa i ciut powyżej. Tylko że nogi jeszcze niewiele zdradzają. Dopiero twarz.
Kiedy patrzyła na ich twarze myślała to swoje "niemożliwe". Niemożliwe, żeby byli tak starzy. Małe dzieci mają młodych rodziców, takich wesołych, co gdy chodzą do pracy, zostawiają córeczki w przedszkolu, potem odwiedzają znajomych i rodzinę, jedzą obiady z dziadkami, szybko biegają i nie chrapią tak okropnie.
Niemożliwe, więc to oszustwo. Z pewnością dla jej dobra, bo przecież nie na złość. Ale oszustwo!
W malusieńkim mieszkanku nie ma zbyt wiele miejsca, nie ma miejsca, żeby się schować i ukryć - oprócz miejsca za drzwiami łazienki. Tam! Tam się coś zmienia, ukrywa przed jej wzrokiem, kiedy nie da się wejść. Tylko czeka.
Nad klockowym miastem zapada zmierzch. Ptaki w jej lokach kołują coraz niżej i niżej, opadają okiennice w sklepach i aptekach. Siusiu.
Drzwi zamknięte, ktoś jest w środku. Dziurka od klucza pusta.
Mama i tata siedzą na brzegu wanny zwróceni do siebie. Jacy uśmiechnięci. Tata dotyka miejsca pod brodą i jednym ruchem ściąga gumową maskę. Nie ma siwych włosów, nie ma zmarszczek ani orlego nosa. Patrzy bystro niebieskimi oczami, uśmiecha się i ucisza chichoczącą mamę. Bo usłyszy - mówi.
Niemożliwe.
niedziela, 19 czerwca 2016
sobota, 18 czerwca 2016
Ta druga ja
Z drugiego brzegu do mnie woła
Ta druga ja
Unosi brew zwodzoną czoła
Ta druga ja
Przegląda w wodzie swoje sny
Ta druga ja
Nie mogę dłużej bez niej żyć
---
Konewką wlewa mi do oczu
Strumienie świadomości
Pod skórą żłobi labirynty
I pędzi nimi ciągle w prawo
Jest we mnie
Czuję jej lekki krok
Z drugiego brzegu...
Kontrastem płynie w moich żyłach
Bez znieczulenia ze mnie kpi
Po jednym wyciąga z miast mych cienie
Szalenie pięknie ze mną gra
Jest we mnie
Czuję jej lekki krok
Z drugiego brzegu do siebie wołam
Ona to ja
Unoszę brew zwodzoną czoła
Ona to ja
Przeglądam w wodzie swoje sny
Ona to ja
Bez siebie przecież nie mogę żyć
poniedziałek, 9 maja 2016
Jestem białym rycerzem
Wyłaniam się część po części, nie od razu widzę całą postać, nie wiem, czym jestem od początku.
Czubek mojej głowy to stożek, srebrna tulejka wskazująca niebo; czuję, jak ciągnie mnie ku górze. Czoło to zwiewna materia, firana z muślinu poruszana bez ustanku - podmuchy z wewnątrz czaszki, z boku. Ciepły, letni powiew, świetlista, lekka zasłona. Skronie i szczęki są białe, okalają twarz mocną ramą. Ostrygi oczu, śliskie, czarne jak onyksy, sięgają głębiej przy nosie i tworzą płytkie rozlewiska bliżej skroni. Szyja to słup chmur i nieba. Od teraz ciało to dwie strony. Lewa zaburzona w ziemi, ciężka jak sen i miękka, jak mech. Bark mocny, jak grunt przeszyty korzeniami, nie do rozdzielenia. Ramię spojone z podłożem, oddycha chlorofilowym płucem. Twardy kasztan łokcia i przedramię, za którym dłoń, małe wewnętrzne ognisko.
Lewa noga, ciemna, jak ocieniony świerkowy mur, wchłonięta gdzieś poza mnie i w głąb. Stopa na wpół otwarta, jak liść paproci, delikatna, jak grzbiet młodej pszczoły.
Prawy bark, lśniący i twardy, oszlifowany odłamek słoniowej kości. Prawe ramię szeroko opancerzone, zwinne. Łokieć nasmarowany najlepszym z olejów, bezszelestnie dźwiga przedramię i ręka-wicę. Z dłonią się zmierz, z dłonią przywitaj, z tą dłonią daleko, dzięki dłoni łatwo.
Od zewnątrz mi chłodniej i dziarsko. Od wewnątrz grzeje i bucha.
Pierś gładka i zwarta, jak alpejskie zbocze - miękka i omszona. W brzuchu spirala oberżynowa, worek ciepłych bulgotów. Dół brzucha trawiasty i soczysty, wygięty od biodra do biodra bumerang o wielu warstwach egzotycznych drewien. Rycerska cipka, krocze - rozpływa się w błyszczącej czerni, od zewnątrz jednolita, jak szkło, od wewnątrz aksamitna, wirująca otchłań.
Wydech - w nosie ciemność i wszechświat, dalej coraz bardziej wpadający w indygo i fiolet.
Wdech - siwy i skrzący, jak świt.
Wydech - wdech - wydech - wdech...
sobota, 26 marca 2016
Kapelusze się noszą
Miewam krótkie wizje, takie wyobrażenia, co są wariacją na temat usłyszany czy przeczytany, a czasem przyśniony.
Kapelusze które noszą królowę, jej koronowaną głowę.
One ją, a nie ona je.
One ją, a nie ona je.
Kapelusze potrzebują, żeby je poniesiono do innych ważnych nakryć. Chadzają na rauty, do parlamentu i na pikiety. Chodzą tam, gdzie dzieją się dzieje świata. Do Mao przed defilafę, z Churchillem na tajne rozmowy, z Elżbietą I na wszystkie audiencje.
Noszą się na ludzkich głowach, mamroczą powieszone obok siebie na wieszakach. Czasem się gubią tylko w sobie znanym celu, odfruwają z wiatrem, gdy poczują, że ich czas, albo że mają dość tego czy owego.
Tiary na głowach biskupów i papierzy, toczki na lokach tajnych agentek.
Załatwiają swoje sprawy i tak naprawdę rządzą światem.
Noszą się na ludzkich głowach, mamroczą powieszone obok siebie na wieszakach. Czasem się gubią tylko w sobie znanym celu, odfruwają z wiatrem, gdy poczują, że ich czas, albo że mają dość tego czy owego.
Tiary na głowach biskupów i papierzy, toczki na lokach tajnych agentek.
Załatwiają swoje sprawy i tak naprawdę rządzą światem.
poniedziałek, 21 marca 2016
Jeden krok naprzód
Lol Robi się gorąco. Czasem ciężko usłyszeć siebie, bo ktoś w eterze ciągle nadaje.
1. Na fejsie robią wykład socjologiczny "jak żyć z kredytem" - o wpływie pożyczonego na procent pieniądza na związki i samopoczucie. Zanim powiemy sakramentalne "tak" urzędniczce w banku, warto się rozeznać... Zupełnie jak nauki przedmałżeńskie. Zdumienie, zgroza i chichot w kąciku.
Biorę sobie ciebie, kredycie.
2. "istnieje możliwość zamówienia
- na pewno się nie przyda"
- na pewno się nie przyda"
Nowa poezja że słownika smartfonu. Tego jeszcze nie robiłam, odkrywcze - wiersze z Google już były.
A ten tak jakby o rzeczach materialnych. "I'm materiał girl" - popularny refren wpada do głowy, gdy kupuję kolejną świetną torebkę, idę koło Tigera odwracając z trudem wzrok od porcelitowych zajączków, wybieram nowy telefon, choć ten jeszcze całkiem dobrze działa. Rzuciłam ostatnio jakimś słabym tekstem o wyborach, zupełnie jak Maria pod palmami o depresji. Wstyd mi było.
3. Idzie wiosna!
czwartek, 3 grudnia 2015
Dopasowanie
Mam nową gitarę i prawie dwie nowe piosenki.
Mam też nowy pierścionek.
I nowe perspektywy.
Uwielbiam zmiany.
Miło też wiedzieć, że Twoja obecność coś zmienia i liczy się dla innych.
To odpowiedzialność - z tego też powodu ograniczam ilość zmian i zwiększam nakład pracy nad dopieszczaniem obecnego stanu. Dotąd, dopóki będzie można.
Mieć wszystko dopasowane - buty, dietę, pracę, mieszkanie, ludzi.
Mam też nowy pierścionek.
I nowe perspektywy.
Uwielbiam zmiany.
Miło też wiedzieć, że Twoja obecność coś zmienia i liczy się dla innych.
To odpowiedzialność - z tego też powodu ograniczam ilość zmian i zwiększam nakład pracy nad dopieszczaniem obecnego stanu. Dotąd, dopóki będzie można.
Idzie zima. Tęsknię za Islandią.
Na nowy rok obiecuję sobie ZAWSZE SŁUCHAĆ BEBECHA. Kiedy to robię, zawsze jest dobrze. Więc nie kłócić się z nim, ani nie naginać. Iść tam, gdzie ciągnie bebech.Mieć wszystko dopasowane - buty, dietę, pracę, mieszkanie, ludzi.
wtorek, 11 sierpnia 2015
Mikrochemia - Sploty [field recording]
Mamy Mikrochemię i mamy "Sploty" z muzyką :)
Tekst, muzyka, gitara, vocal : KJL
Bańka na mleko, nagranie: Paweł N.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Sploty #2
Kolejna piosenka z pewnością z nowej serii. Ma już muzykę, jutro jedziemy w plener z P. nagrywać.
Sploty
Cienką linią narysowane dłonie
Dłoni splot.
Ze sobą niczym nie połączone
Rozminięte.
To ja, to ty, to on, to my
W stumilowym lesie rąk.
Dotknij, dotknij mnie
Delikatne parzydełko
Uciec, uciec chcę
We własną głębię
Cienką linią mnie obrysuj
Moje jin i jang
Fluktuacje zmień
W rytmiczny puls
To ja, to ty, to on, to my
Sobą nawzajem obrysowani
Dotknij, dotknij mnie
Delikatne parzydełko
Do gory wzbija się
Ku słońcu - wzbija się - ku słońcu - wzbija się...
Sploty
Cienką linią narysowane dłonie
Dłoni splot.
Ze sobą niczym nie połączone
Rozminięte.
To ja, to ty, to on, to my
W stumilowym lesie rąk.
Dotknij, dotknij mnie
Delikatne parzydełko
Uciec, uciec chcę
We własną głębię
Cienką linią mnie obrysuj
Moje jin i jang
Fluktuacje zmień
W rytmiczny puls
To ja, to ty, to on, to my
Sobą nawzajem obrysowani
Dotknij, dotknij mnie
Delikatne parzydełko
Do gory wzbija się
Ku słońcu - wzbija się - ku słońcu - wzbija się...
PHOTO: SYLWIA T.
niedziela, 26 lipca 2015
Misa
"Misa"
Wypełnij mnie sobą
płatek po płatku
złotem
Zabłysnę z wnętrza
bogatsza
barocciem
Porozumiewamy się tylko sobie znanym językiem.
Jak dzieci, trochę poeci, trochę piloci.
Coś tworzymy na bieżąco i na zaś.
Rozpatruję Go w kawałkach i w całości wciąż od nowa.
Oczy ma spokojne, pełne nieba i gdy patrzy,
widać go całego, nie umie się schować.
Wypełnij mnie sobą
płatek po płatku
złotem
Zabłysnę z wnętrza
bogatsza
barocciem
Porozumiewamy się tylko sobie znanym językiem.
Jak dzieci, trochę poeci, trochę piloci.
Coś tworzymy na bieżąco i na zaś.
Rozpatruję Go w kawałkach i w całości wciąż od nowa.
Oczy ma spokojne, pełne nieba i gdy patrzy,
widać go całego, nie umie się schować.
piątek, 24 lipca 2015
Sail ho!
May your waters be calm
And your decisions certain.
Let the wind push your boat
Like father's words "be brave"
Firmly to your dreams
And when the night comes
Let the sea be so gentle
Like mother's hands rocking a cradle
May the Only Star shine upon you -
Sail ho!
And your decisions certain.
Let the wind push your boat
Like father's words "be brave"
Firmly to your dreams
And when the night comes
Let the sea be so gentle
Like mother's hands rocking a cradle
May the Only Star shine upon you -
Sail ho!
Subskrybuj:
Posty (Atom)