Żeby tak spełniły się marzenia...
Żeby rodzina, gdy spotyka się pokoleniami w szerz i wzdłuż była wspierająca, otwarta na siebie nawzajem, żeby nie trzeba było ostrzyć widelców ze złości, bo jednemu się udało, a nam nie. Żeby starzy nie zrzędzili, żeby młodzi nie ironizowali, żeby były wspólne tematy i przyjaźń.
Żeby pasje długo nie odkurzane znalazły bezpieczne miejsce w na nowo poukładanym życiu, bo są jak okno w domu i jak piwnica, skąd nosi się zapasy i nawozi zetlałą ziemię duszy.
Żeby zawsze było wiadomo, "o co chodzi", gdy ktoś mówi, że o nic.
Żeby dzieci słuchały siebie, a nie słuchały frazesów.
Żeby miłość zawsze rosła z nami, żeby lepiej było dzięki niej każdemu, chociaż czasem trudniej.
Żeby nie trzeba było się bronić gryząc, bo siła może być delikatna i wrażliwa.
Żeby myśli były duże i tylko coraz większe, a nigdy małe, zahukane i "od jutra".
Żeby liczył się kroczek, bo tylko tak można się poruszyć - tylko ten właśnie krok, który wykonujemy, by Cała Podróż się udała.
Żeby ciemności kochać za to, jak pięknie wśród nich wyglądają gwiazdy.
Żeby zawsze znaleźć czas dla siebie i dla siebie samego przede wszystkim.
Żeby niepewność była możliwością, a nowe odkrywane z odwagą.
Od już i tak dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz