Ciekawe, że to zauważyła. Ciekawe, że tak bardzo to zapamiętałam.
Różnica jest znaczna. "Tak, naprawdę?" - "Nie, niemożliwe!". Jedna mówi o zaufaniu do innych, może nawet naiwności, o otwartości i ciekawości, być może o przecenianiu innych, a niedocenianiu siebie, a może o głupocie. Druga o pewności sądów, o zaufaniu sobie, może o dużej wiedzy, zamknięciu na nieznane, logicznym myśleniu, kategoryczności albo wywyższaniu się.
I nic dalej możemy nie wiedzieć o nich. Ile mają lat, czym zarabiają na życie, jak śpią, ile razy myją ręce - ale wiemy dużo. A gdyby było to jedyne zdanie, jakie wypowiedzą przy nas? To co wtedy? Z kim na bezludną wyspę, a kogo omijać szerokim łukiem?
A może - wziąć obie? Obie omijać?
Mnie bliżej do "Tak, naprawdę?" - więc pewnie wzięłabym tę "Nie, niemożliwe!", żeby sprowadzała mnie na ziemię, uczyła (hm...pouczała?) o tym, że nie każdemu można zaufać. Czułabym się przy niej zaopiekowana i bezpieczna. Jakim kosztem? I czy zrozumiana i szczęśliwa? Może, gdybyśmy otwarcie powiedziały sobie nawzajem - podoba mi się w tobie otwartość, a mnie w tobie doza krytycyzmu. Z szacunkiem przyznały, że ta druga ma coś, czego tej innej brakuje. I gdy "Nie, niemożliwe!" czułaby się osamotniona, objęłabym ją ramieniem, a ona mnie w chwili zwątpienia powiedziałaby , hej, dziewczyno, masz olej w głowie, rób, jak uważasz.
Zostały byśmy najlepszymi przyjaciółkami.
Nie trzeba zawsze wszystkiego wiedzieć. Nie wiedzieć jest spoko. Bać się jest spoko. Smucić się jest spoko. Ufać innym jest spoko. Sobie ufać jest nawet lepiej niż spoko.
I już mnie nie odpychają zmarszczone brwi i czoło. Nie muszę się przed nimi chylić. Tak, naprawdę!
E... dalej mnie odpychają. Dalej się chylę... na razie zostaniemy znajomymi. Dalszymi znajomymi.