Jestem gdzie indziej. Zabrałam ze sobą tylko część rzeczy, niezbędniki. Zbędniejsze leżą czasem na chodniku, gdy je mijam, myślę "aha" i idę dalej.
Tydzień temu dostałam więcej, niż sobie mogłam wyobrazić. Taka karma, pięknie. Teraz będzie mnie to napędzać, bo do pokonania kolejne kilometry, kolejne check pointy na szlaku, gdzie sama zmierzę prędkość, tętno i nawodnienie. Żeby żyło i nie zdechło.
I tyle, tyle pracy.
fot. Sylwia T.