Kobiety mają swoje dni płodne
Dzieci, o które zgryzota
zawija im głowę w sen
jak w duszną kołdrę
Drą sumienie
czy już kurwy
czy jeszcze święte
Zbyt duża ilość szminki
może zmylić
Myślą, czy ten, co z nimi idzie
będzie też jutro, pojutrze
i po pojutrze
Nie ważne, czy na co dzień
poprawiają rękawy
czy suknie
W nocy chcę zniknąć
być jedna w częściach niewymiennych
usnąć
niezbudzona z krzywej rzeczywistości
zbudowanej z potaknięć
głową nad alkoholem
środa, 30 maja 2012
sobota, 26 maja 2012
Malwina Wanda Chabocka - malarstwo
K.J.L
Malwina, przyjaciółka od lat, maluje, pisze, gra, wystawia, tworzy...
Portret jej wykonania znalazł się na wystawie Dazed and Refused. Można go kupić za grube funciaki.
Spójnie
Dążę do tego, żeby się wszystko spajało. Jeśli spina się językiem - po ciele, po święcie, po dniu i nocy, po polsku i międzynarodowo - to bardzo dobrze. Wybrakowany język spajam klejem z obrazów. Bawię się - homo ludens.
Poza kadrem - uświadomić sobie (Done!), że występuję w błogosławionym i skazanym (na cierpienie, śmiech i łzy) szeregu Matek.
(nowe zdjęcia - zakładka Photos)
niedziela, 20 maja 2012
Pogaduchy
Znalazłam dzisiaj kolejną bramę, której nie znałam. Jutro, może pojutrze, zrobię tam parę zdjęć. Na jednym będzie oko, z którego źrenicy wystają czerwone kable instalacji, krwawo dość, surrealistycznie i prasko.
Na drugim namalowana kamienica i kot, bajkowa postać z wygiętym grzbietem. Na trzecim żółta żyrafa.
Po tak pięknie wyczerpującym tygodniu mam ochotę uciec od życia i chyba teraz nikogo nie lubię.
Mam nadzieję, że jak powrócę, ktoś jeszcze zostanie...
***
nie mogę
bo
powinnam
Na drugim namalowana kamienica i kot, bajkowa postać z wygiętym grzbietem. Na trzecim żółta żyrafa.
Po tak pięknie wyczerpującym tygodniu mam ochotę uciec od życia i chyba teraz nikogo nie lubię.
Mam nadzieję, że jak powrócę, ktoś jeszcze zostanie...
***
nie mogę
bo
powinnam
czwartek, 17 maja 2012
środa, 16 maja 2012
Na Krechę w Grawitacji
Przysiad z Łucją Dudzińską, Pawłem Paszkiewiczem i Zdzisławem Mikłaszewiczem w Grawitacji uważam za wielce udany wieczór poetycki.
Słuchacze słuchali z odpowiednim natężeniem, prezentujący, zasiadłszy na wygodnych kanapach i fotelach, godnie zaprezentowali... Dowiedzieliśmy się "skąd czerpiemy inspirację" i "jak daleko pada życie od poezji". Słowem, porządnie i z poczuciem ogólnego zadowolenia.
Przeczytałam:
"Cali-fornication"
"*** o tylu, tylu rzeczach rozwodzić się można"
"***światło pada na twarz"
"Słodko"
oraz zaśpiewałam "Wyprawę" a capella.
Uzupełnienie relacji foto-video wkrótce.
piątek, 11 maja 2012
Gościnny Przysiad w Grawitacji 16.05.2012
Jak widać (niezbyt wyraźnie, co prawda) na załączonym obrazku z Painta, poetyckie wystąpienie publiczne z moją skromną osobą, między innymi, odbędzie się tu i tu, o tej o tej, wtedy i wtedy.
Zapraszam, oczywiście.
K.J.L.
środa, 9 maja 2012
poniedziałek, 7 maja 2012
Enough
“When I got enough confidence, the stage was gone. When I was sure of losing, I won. When I needed people the most, they left me. When I learnt to dry my tears, I found a shoulder to cry on. And when I mastered the art of hating, somebody started loving me.”
― William Shakespeare
― William Shakespeare
"Za sobą"
Dość tych słów
Padających jak grad
Niczego nie dajesz mi
W zamian
Do serca, które nie przyjmuje kłamstw
Nie dobijaj się
Zatęskniłeś może
Stąd szaleńczy rejs
Po wodach, których nie strzeże nikt
Nie zostawiaj już
Śladów mokrych stóp
Śladów moich łez
sobota, 5 maja 2012
Jaszczur
Skóra złazi ze mnie, jak z jaszczurki, parę ruchów na paddelboote i biceps się ładnie zarysował.
Zewnętrzna wylinka trwa parę dni. Wewnątrz, tu, na wysokości splotu słonecznego, czuję zastój.
Nie wystarczy nocy, żeby przespać, sny śnią się znamienne i męczące. Tylko raz przyszedł do mnie kudłaty pies, położył swoje cielsko na moim boku i oddychał ciepło i zwierzęco. Trochę się bałam, trochę ufałam. Gdyby chciał mnie zagryźć, zrobiłby to od razu. Na razie sobie poszedł. Brakuje mi jego ciężaru, bo przytrzymywał, ustalał grunt. Jakie to dziecinne, naiwne...
Dzień, za gorący, zbyt kłótliwy, wylewa się z ram, nie ma końca, nie zatraca, choć tyle się dzieje.
Na chwilę się wyłączyć, nie dryfować po zakamarkach umysłu, zostać tu, gdzie jest ciało, zapanować nad nim. The time is now, now, now.
Chwila prawdy (jak sobie radzę?) przyszła, tak, jak sądziłam.
Nie szukaj mnie, proszę, nie goń, egoizm pcha ten Twój wózek, nic innego - Circulos vitiosus - piszę list otwarty, bo mogę się otworzyć. To luksus, na który Cię nie stać - o, ironio. Dlatego do mnie mierzysz.
Przykro mi, szkoda, żal.
Wszyscy i tak patrzą na ostatnią gwiazdę w dyszlu Wielkiego Wozu, nie na cztery koła, co go pchają.
Zewnętrzna wylinka trwa parę dni. Wewnątrz, tu, na wysokości splotu słonecznego, czuję zastój.
Nie wystarczy nocy, żeby przespać, sny śnią się znamienne i męczące. Tylko raz przyszedł do mnie kudłaty pies, położył swoje cielsko na moim boku i oddychał ciepło i zwierzęco. Trochę się bałam, trochę ufałam. Gdyby chciał mnie zagryźć, zrobiłby to od razu. Na razie sobie poszedł. Brakuje mi jego ciężaru, bo przytrzymywał, ustalał grunt. Jakie to dziecinne, naiwne...
Dzień, za gorący, zbyt kłótliwy, wylewa się z ram, nie ma końca, nie zatraca, choć tyle się dzieje.
Na chwilę się wyłączyć, nie dryfować po zakamarkach umysłu, zostać tu, gdzie jest ciało, zapanować nad nim. The time is now, now, now.
Chwila prawdy (jak sobie radzę?) przyszła, tak, jak sądziłam.
Nie szukaj mnie, proszę, nie goń, egoizm pcha ten Twój wózek, nic innego - Circulos vitiosus - piszę list otwarty, bo mogę się otworzyć. To luksus, na który Cię nie stać - o, ironio. Dlatego do mnie mierzysz.
Przykro mi, szkoda, żal.
Wszyscy i tak patrzą na ostatnią gwiazdę w dyszlu Wielkiego Wozu, nie na cztery koła, co go pchają.
Subskrybuj:
Posty (Atom)