Chcesz, żeby ktoś wyszedł dwa kroki w zimno, pustkę i przeraźliwą ciszę po to, żeby cię znaleźć i wciągnąć znów do ciepłego łona.
W całym kosmosie, wobec majestatu ludzkiej myśli, postępu technicznego, rozwoju ekonomicznego dalej ratuje nas odruch współczucia - jesteś taki, jak ja, więc nie dam ci zginąć. Taki, jak ja - jesteś mną.
Im większy świat, im dalej od stacji, tym większa niepewność.
Czy jest tam kto? Czy jest tam kto?
Chcemy, by do nas - z nami - mówili; chcemy, by o nas - za nas (sic!) - myśleli; chcemy, by przy nas - z nami - trwali.
Żeby na chwilę ustać, żeby przestać się bać. Żeby w końcu znów skoczyć w otwartą przestrzeń przypięci mocno liną.
Czy nie tym jesteśmy? Podróżnicy na sznurku.
Czy nie tego szukamy? Wyruszająca nam naprzeciw ludzka istota.
Czy nie to nas napędza? Wiara wbrew i pomimo.
W tym wszechświecie, gdzie każdy jest słońcem, szukamy swojej ziemi.
photo: R.Ciok/Stalowa 52