***
Do not sleep your heart, Onegin,
Do not pave your life with reason,
A day will come, thunderously,
That shall turn your world to prison.
Lock the treshhold from your cravings,
Leave, when dawn is just a'triving;
Only once you will be given
Moment of "to have", not "striving".
...
Words meet silence, empty hollows
hunt the darkness, count the countless
Breaths so shallow...
memory mellows,
memory mellows.
sobota, 19 stycznia 2013
wtorek, 18 grudnia 2012
Dociążona Iekkość bytu
zatrzymaj mnie
w każdej komórce drży supernova
odpływa znów od ciała głowa
nie prześpię nocy, doczekam świtu
ciąży mi moja lekkość bytu
mrowią mi dłonie, jeży się skóra
gonitwa myśli, doznań wichura
żyły pulsują, lecz nie ma mnie tu
ciąży mimoja lekkość bytu
oddech skrócony, krok przyspieszony
w odwiecznej walce zaciskam palce
padam ofiarą wciąż niedosytu
ciąży mi moja lekkość bytu
zatrzymaj mnie
chcę poznać życie
jakim jest
przemyśleć gest
usłyszeć szept
zatrzymaj, zatrzymaj mnie
w każdej komórce drży supernova
odpływa znów od ciała głowa
nie prześpię nocy, doczekam świtu
ciąży mi moja lekkość bytu
mrowią mi dłonie, jeży się skóra
gonitwa myśli, doznań wichura
żyły pulsują, lecz nie ma mnie tu
ciąży mimoja lekkość bytu
oddech skrócony, krok przyspieszony
w odwiecznej walce zaciskam palce
padam ofiarą wciąż niedosytu
ciąży mi moja lekkość bytu
zatrzymaj mnie
chcę poznać życie
jakim jest
przemyśleć gest
usłyszeć szept
zatrzymaj, zatrzymaj mnie
piątek, 23 listopada 2012
Tatoo
Zapomniałam o wannie napełnionej wodą. Nie przelała się, na szczęście.
Doznałam natomiast olśnienia.
Zamiast rockmana z wytatuowanymi przedramionami, chcę tatuaż. Sam. Bez przedramion, ramion, pleców czy bioder. Ileż łatwiej i przyjemniej z taką myślą.
Na skórze warto zostawić coś, czego potem nie będzie trzeba wycinać. Imion, słów, konturów sylwetki, nazw miejsc, które nam o czymś przypominają, dziwnych kształtów, których znaczenie zgubi się, kiedy złapie nas starcza demencja.
Doznałam natomiast olśnienia.
Zamiast rockmana z wytatuowanymi przedramionami, chcę tatuaż. Sam. Bez przedramion, ramion, pleców czy bioder. Ileż łatwiej i przyjemniej z taką myślą.
Na skórze warto zostawić coś, czego potem nie będzie trzeba wycinać. Imion, słów, konturów sylwetki, nazw miejsc, które nam o czymś przypominają, dziwnych kształtów, których znaczenie zgubi się, kiedy złapie nas starcza demencja.
Pierwsze dźwięki Błękitnej Rapsodii, linijka "Wyprawy", Coltrane...
Czarne, ascetyczne znaki nut na ciele, zmieniającym się z wiekiem. Czy przesuną się na pięciolinii? Zmieni metrum? Zatrze klucz...?
niedziela, 11 listopada 2012
Zamieszkujący moją skórę
fot. Mikołaj
Zamieszkana przez lokatorów widmo.
Ich pokoje pozamykane.
Jedyny komplet kluczy pobrzękuje na srebrnym kółku.
Na korytarzu kroki, szuranie, drzwi trzaśnięte, głuche
telefony, karteczki wetknięte we framugi, wydzielające się zapachy, dzwonki
rozlegające się nagle, równie szybko gasnące pożary na schodach.
Znikąd swąd, szloch, śmiech, drwina.
Wewnątrz zawsze świeci się lampka, jak w sercu kościoła niewiędnąca
róża. Poza tym, mrok.
Korytarze są ciemne, niespenetrowane, portier stawia walizki
tuż przy głównym wejściu, nie dalej. Nie wolno.
***
na twoim ramieniu
odcisnęłam ucho
- skóra to największy organ
zaciąga setkami porów
uszkodzona
nie wydala toksyn
zamyka w pokrowcu
bezbronne ciało
***
docierają do mnie dźwięki
których nie chcę
rzępolenie matki
stukanie łyżek
zęby wypadające do zlewu
łamiące się pod naporem dusze
pchły zgniatane paznokciami z głośnym „puk”
nerwowe kaszlnięcia
zawodzące wilki
odcinam się, patrząc w białe światło
do zmęczenia oczu, pląsawicy źrenic
przenoszę wzrok na ten sam widok
- ścianę piękniejszą niż niejeden dom
z krużgankami, służbą i księciem
na czarnym smoku
- ścianę w pocie czoła murowaną
wewnątrz mnie
piątek, 2 listopada 2012
Szyfoniada
Nie ma zbyt dużo dramatu, nie wylewa się ze sceny, nie gnieździ w szyfonach i koronkach. Nie opada nagle i nie irytuje, jak kurz, kiedy ściągasz wazon z szafy.
Nie rozpiera się w łóżku, nie wykopuje z mojego miejsca. Nie zbliża do zimnej ściany, nie każe wstać o trzeciej rano, czym doprowadza do płaczu.
Nie mówi: "Nikt nie grzał mojego ego tak, jak ty"
i vice versa.
Jest ustawiona (bardziej) na nogach piramida, chłodniejsza ocena, szeroki horyzont i oddalone od siebie szare strefy.
Nie rozpiera się w łóżku, nie wykopuje z mojego miejsca. Nie zbliża do zimnej ściany, nie każe wstać o trzeciej rano, czym doprowadza do płaczu.
Nie mówi: "Nikt nie grzał mojego ego tak, jak ty"
i vice versa.
Jest ustawiona (bardziej) na nogach piramida, chłodniejsza ocena, szeroki horyzont i oddalone od siebie szare strefy.
Mozaika wciąż się układa, przewartościowuje na bieżąco swoje założenia, "kalejdoskop słów i zdarzeń".
sobota, 27 października 2012
Testosteron
"Krzyknij - człowieku! - nie obejrzy się żadna kobieta"
"3,3"
Wynik laboratoryjny
chodzenia własnymi ścieżkami
wykazał
zwiększony poziom testosteronu
O dwa punkty podniesiona
do rangi człowieka
(...)
It's a shadowy world, skies are slippery gray
A woman just gave birth to a prince today and dressed him in scarlet
He'll put the priest in his pocket, put the blade to the heat
Take the motherless children off the street
And place them at the feet of a harlot
Oh, Jokerman, you know what he wants
Oh, Jokerman, you don't show any response.
Jokerman dance to the nightingale tune
Bird fly high by the light of the moon
Oh, oh, oh, Jokerman
Bob Dylan, Jokerman
"3,3"
Wynik laboratoryjny
chodzenia własnymi ścieżkami
wykazał
zwiększony poziom testosteronu
O dwa punkty podniesiona
do rangi człowieka
(...)
It's a shadowy world, skies are slippery gray
A woman just gave birth to a prince today and dressed him in scarlet
He'll put the priest in his pocket, put the blade to the heat
Take the motherless children off the street
And place them at the feet of a harlot
Oh, Jokerman, you know what he wants
Oh, Jokerman, you don't show any response.
Jokerman dance to the nightingale tune
Bird fly high by the light of the moon
Oh, oh, oh, Jokerman
Bob Dylan, Jokerman
środa, 17 października 2012
Jak nie dać się upupić?
Zatrzymać resztki niewinności, wciąż się dziwić, głośno płakać, kiedy boli, odrzucać sarkazm na rzecz serdeczności.
Głupie rzeczy robić często, śmiać się jeszcze częściej.
Kochać.
środa, 10 października 2012
Champagne before breakfast
- Do you think she's talented, deeply and importantly talented?
- No. Amusingly and superficially talented, yes. But deeply and importantly, no.
Breakfast at Tiffany's
Definicja
poprzez słowotok, ripostę o czasie, centymetry w szpilce, stosunek do ciebie
rozciągliwość bioder, niefrasobliwość,
gatunek herbaty,
---
poprzez wybór
każdego dnia
- No. Amusingly and superficially talented, yes. But deeply and importantly, no.
Breakfast at Tiffany's
Definicja
poprzez słowotok, ripostę o czasie, centymetry w szpilce, stosunek do ciebie
rozciągliwość bioder, niefrasobliwość,
gatunek herbaty,
---
poprzez wybór
każdego dnia
piątek, 5 października 2012
Prezenty od M.
***
to jest polska złota jesień, mówisz zadziwiony,
że mama miała rację
to szczere złoto
dajesz mi chłodną łuskę podniesioną z chodnika
będę ją nieść aż do schodów
potem schowam w kieszeni płaszcza
w autobusie przesuwasz plecak
bo chcesz być bliżej mnie
twoje włosy są jak końska grzywa
wciskasz się pod moja brodę spocony, zgrzany
jak było?
dobrze
a co jadłeś na obiad?
nie pamiętam
śmieję się z tego - to oczywiste
***
zapach liści na posadzce taki sam, jak rok temu
moje buty błyszczą, jak kasztany, wygodna łupina
zdaję sobie sprawę -
jestem marksistką
nie chcę, żeby było prosto i od końca
muszę przeżyć tę jesień jeszcze raz
muszę odczuć każdy podmuch wiatru,
który staje się ostrzejszy, a w grudniu
ustąpi miejsca wilgotnej zawierusze
muszę przemarznąć do kości,
zachorować i wyleczyć się naturalnymi sposobami
muszę poczuć głód
i sama się nakarmić
to jest polska złota jesień, mówisz zadziwiony,
że mama miała rację
to szczere złoto
dajesz mi chłodną łuskę podniesioną z chodnika
będę ją nieść aż do schodów
potem schowam w kieszeni płaszcza
w autobusie przesuwasz plecak
bo chcesz być bliżej mnie
twoje włosy są jak końska grzywa
wciskasz się pod moja brodę spocony, zgrzany
jak było?
dobrze
a co jadłeś na obiad?
nie pamiętam
śmieję się z tego - to oczywiste
***
zapach liści na posadzce taki sam, jak rok temu
moje buty błyszczą, jak kasztany, wygodna łupina
zdaję sobie sprawę -
jestem marksistką
nie chcę, żeby było prosto i od końca
muszę przeżyć tę jesień jeszcze raz
muszę odczuć każdy podmuch wiatru,
który staje się ostrzejszy, a w grudniu
ustąpi miejsca wilgotnej zawierusze
muszę przemarznąć do kości,
zachorować i wyleczyć się naturalnymi sposobami
muszę poczuć głód
i sama się nakarmić
niedziela, 30 września 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)